Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Moja historia- oczami mężczyzny, który zniszczył małżeństwo

Anonymous - 2007-10-09, 08:42

Będę się modlić o to dzisiejsze spotkanie i o to, żeby już w ogóle było u Was dobrze.
Anonymous - 2007-10-09, 12:56

I ja jestem z Wami
Anonymous - 2007-10-12, 14:46

Byłem wczoraj na Skaryszewskiej na spotkaniu Wspólnoty Trudnych Małżeństw....Dziękuję tym wszystkim, których tam spotkałem...naprawdę pomogliście mi...znowu pojawiła się we mnie iskierka nadziei.

[ Dodano: 2007-10-12, 15:53 ]
Chcę podziękować wszystkim za modlitwę a szczególnie w intencji spotkania mojej żony z księdzem...niestety nie wniosło ono żadnych rezultatów w relacji między mną a moją żoną...Moja żona stwierdziła, że nic zaskakującego jej ksiądz nie powiedział i że już to to samo słyszała od innych księży :(

Anonymous - 2007-10-12, 14:57

czekaj Jarku, nie zniechecaj się.
Przeczytaj książkę "dzikie serce" polecaną przez wiele osob na naszym forum

Anonymous - 2007-10-12, 15:12

Dziękuję Małgosiu....czytałem już ją :) pożyczyła mi ją siostra mojej żony jakiś czas temu. Ja mogę polecić "Rozważania o wierze" ks. Tadeusza Dajczera, bardzo mi pomogła i często gasiła mój "ból".
Anonymous - 2007-10-12, 22:50

Jarku nie poddawaj się... musisz byc silnyy i cierpliwy... zraniłes bardzo swoja zone , złamales jej serce, terazz pomoca Bozą mozesz uzdrowic to małenstwo, jednak na to potzrebny jest czas... duzo czasu... chcialabym bardzo aby moj mąz kiedykowiek zroumial to co ty zroumiałes, chcialabym aby modlił sie za mnie, tak jak Ty terazmodlisz sie za zone... to bylby dla mnie najwspanialszy prezenet jaki moglabym otrzymac... wiem jedno, kryzys w moim maleznstwie wiele zmienil, zmienił mnie... pomogl mi odnalezcdroge do Boga... mam nadzije ze w Twoim tez wiele zmieni... to ze dostrzezesz i zrumiesz co w zyciu jest najłatwiejsze i chocby było bardzo pod gorke to nie zniechęcisz sie...
Chcialabym bardzo aby Wam sie udało, aby zona dała Ci szanse... ale tez wiem, ze jesli zrobila by to juz teraz juz w tej chwili, to byc moze nie utwierdzil bys sie mocno w wiarze, nie nawrocił tak mocno, nie zaufał do konca Chrystusowi... Dlatego tez badz pokory i cierpliwy... kiedys Bog zdejmie krzyz z Twoich ramion i ulzy Twojemu cierpieniu... trzymaj sie cieplo , pamietam o modlitwie rzaba

Anonymous - 2007-10-13, 12:43

A teraz odrobina chłodnego realizmu.

1.Nie uciekaj do Boga ponieważ Bóg swoją drogą ( zakładając że istnieje ) a człowiek ma wolną wole, twoja żone podjęła decyzję.

2.Księża nie mają rodziny, nie uprawiają seksu więc nie mając doświadczenia nie mają żadnej praktycznej wiedzy i nie są autorytetem, oklepane prawdy są komunałami które są płytkie i bez większej wartości ( zazwyczaj chyba że ksiądz jest mądrym człowiekiem ).

3. Zacznij żyć swoim życiem, twoja żona może wróci ale raczej nie, przeanalizuj sytuacje i spytaj siebie czy jest coś do czego chciałaby wrócić, pamiętaj że twoje słowa są całkowicie i absolutnie bezwartościowe, jesteś człowiekiem który zniszczył związek, faktycznie a czyny mówią głośniej niż słowa.

Twoja żona jak żadna normalna kobieta nie będzie się patrzyła na to co mówisz, co robisz i jak długo to robisz bo jesteś czlowiekiem potwornie niewiarygodnym i niegodnym zaufania, jeśli cię kocha to wróci ale jeśli ta miłość faktycznie umarła co biorąc pod uwagę co robiłeś jest prawdopodobne żadne modlitwy czy pogadanki ci nie pomogą.

Bądż mężczyzną Jarku, wypij gorzki kielich i czekaj ale nie łudż się, żyj spokojnie, żyj dobrze ale nie żyj nadzieją bo w takiej sytuacji jest jej niewiele, wszystko zależy tylko od tego czy cię kocha nic co zrobisz czy powiesz nie ma najmniejszego znaczenia w tej sytuacji.

Anonymous - 2007-10-13, 12:51

Czyżby sobowtór Nałoga nam się objawił?!
Anonymous - 2007-10-13, 13:49

Vetinari... strasznie strasznie powiało chłodem... czyzby nie za bardzo... owszem jarek zniszczył to co w zyciu najcenniejsze, zniszył milosc sowjej zony do siebie, ale terazrobi wszystko aby to naprawic i z Boza pomoca jest to mozliwe bo " dla Boga nie ma niemozliwego"
owszem, moze sie zdarzyc ze Bog wybrał dla jarka i jego inna droge niz wspolan i wowczas nalezy to uszanowac, ale nie nalezy człowiekowi odbirac nadziei, tak przynajmiej ja mysle...
Jesli chodzi o księzy... to tez nie mozna generaliowac... nie maja rodzin-zon, dzieci... ale niosa słowo Boze i maja wiele mądrosci... wiesz akurat w moim przypadku mi bardzo pomogl ksiadz... i choc wcale nie sprawil ze moj maz do mnie wrocil to jednak sprawil ze ja poczułam sie lepiej...
i jesli chodzi o trzecie- owszem czyny mowia wiecej niz słowa... dlatego tez terazjarek stara sie jak moze udowdodnic czynami a nie tylko słowami ze zalezy mu na malzenstwie i ze kocha zone... czasem pewne sprawy lepiej jest zroumiec pozno niz wcale...
Zgadzam sie z tym ze jarek spaprał bardzo duzo... TRUDNA DROGA PRZED NIM...ale nie ma nic niemozliwego...
jarku nie odrawcaj sie od Boga, pros nadal z ufnoscia...

Anonymous - 2007-10-13, 13:54

Głupio facet nie gada. Kole jednak moje oczy to, co napisał o Bogu. Tak jakby trochę ośmieszał również moją wiarę w Boga. Czyżby na naszym forum pojawił się ateista? No, ciekawe.
Pozdrawiam

Anonymous - 2007-10-13, 14:21

GŁUPIO NIE... ale to katolickie forum... dla ludzi zyjących wiara i nadziją...dla ludzi, ktorzywierza i chca wierzyc w Boga, lub sa na etapie zagubienia...
Anonymous - 2007-10-13, 14:41

Ktoś mi się podczepił pod konto, przepraszam za wcześniejszy głupi temat, problem rozwiązany.

Co do Boga, mówicie Bóg wybiera otóż nie, Bóg nie wybiera, nie jesteśmy marionetkami których wolą, przeznaczeniem i przyszłością rządzi Bóg, to my jesteśmy kowalami swojego losu a Bóg może nam pomóc, postawić drogowskaz ale drogi za nas nie wybierze i za nas nią iść nie będzie.

Nie można mówić że wybrał Bóg bo wybrał Jarek, ze stricte psychologicznego punktu widzenia wygląda to prosto, Jarek traktował żonę jak własność a ona poprzez miłość i pozwalanie mu na ekscesy upewniała go w tym.

Kiedy żona odeszła Jarek zbudził się że to jednak nie była rzecz bez woli ale człowiek, człowiek którego stracił i teraz na poły z miłości a na poły bo pożąda tego czego mieć nie może deklaruje wielką zmianę, przylepia jej etykietkę Bóg żeby wydawała się zmianą życiową i mówi wróć.

Nawet będąc facetem rozumiem tą kobietę w 200% i popieram jej decyzje, sakrament małżenstwa i Bóg nie mają tu nic do rzeczy, małżeństwo to min umowa, Jarek nie dotrzymał żadnego z punktów umowy i ta kobieta ma prawo do szczęścia, nie krytykuje, nie atakuje ale mowie że podejście autora jest chybione niczym wojna w Iraku.

Zamiast deklarować zmiane, ciągać żone która i bez tego ma go dość po bezsensownych pogadankach powinien wejrzeć w siebie i zacząć żyć na nowo, bez niej.

Jarku NIC co zrobisz nie przywróci ci żony, to ona musi zdecydować czy pojawić się jeszcze w twoim życiu a ty winieneś uszanować jej decyzje.

Usiądz, porozmawiaj wyznaj wszystko i puść ją wolno, ma do tego prawo a jeśli jej miłość nie umarła to do ciebie wróci, jeśli umarła to po ptakach i armia księży odprawiająca msze do końca świata tego nie zmieni.

Anonymous - 2007-10-13, 14:42

Rzeczywiście powiało chłodem. Po pierwsze dla Boga wszystko jest możliwe, Bóg jest wszechmocny! Po drugie uciekaj Jarku do Boga bo Bóg naprawdę istnieje! Po trzecie księża nie mają rodziny (żony i dzieci) ale praktyczną wiedzę znają od strony konfesjonału. Po czwarte życie Jarka to on i jego żona (nie może więc żyć swoim życiem - jest odpowiedzialny za życie swojej żony) a po piąte to nie związek tylko sakrament małżeństwa. Dla nas osób wierzących są to sprawy oczywiste.
Anonymous - 2007-10-13, 14:45

rzaba napisał/a:
GŁUPIO NIE... ale to katolickie forum... dla ludzi zyjących wiara i nadziją...dla ludzi, ktorzywierza i chca wierzyc w Boga, lub sa na etapie zagubienia...


Tylko że czasem uciekając do Boga uciekamy od problemów, klęknąć i modlić jest się wbrw pozorom łatwo, zaufać Panu i czekać jest łatwo, zmierzyć się z problemem w sobie i podjąć decyzje albo działać jest trudno.

Rozumiem co piszecie, nigdy nie byłem w związku małżeńskim ale kochałem kobiete i chciałem mieć z nią rodzine wiec potrafię postawić się w waszej sytuacji ale Bóg nie zawsze jest odpowiedzią, bywa ucieczką.

Anonymous - 2007-10-13, 14:54

Vetinari...
Modlic sie nie jest łatwo ( nie mówię tylko o szablonowym klepaniu formułek modliwty), zaufac Bogu jest bardzo trudno... ja do konca nie potrafie, choc bardzo bym chciała... probowałam wszystkiego aby ratowac swoje małzenstwo... niektore moje działania mogły nawet doprowadzicdo odwrotenego skutku... wiec uwazam ze zrobilam wszystko co po ludzku było mozliwe... Najtrudniejsza rzecza jest dla mnie powierzenie tego Bogu... ale sie staram... nie wiem co by było gdy nie to forum, nie wiara i nie to ze Bog jakism cudem postawil na mojej drodze ludzi z forum, przyjaciol, ksiedza... nie wiem jak bym przezto przechodzila...
Sakramet małzenstwa to nie jestzwykły zwiazek... choc czasem gdybym byc moze nie zdawała soebie powagi z tego, gdyby nie miałbo by to dla mnie jakiegokoliwk znnaczenia byloby mi łatwiej... poprostu ucieklabym rzucila wszystko w pioruny i zaczeła nowe zycie...
Było by ławiej prosciej, wygodniej...terazjednak jestem zoną, mam męza, za ktorego jestemm odpowiedziala, za ktorego modle codzien, mimo tego ze wiem, ze on za mnie tego nie robi...nie wiem czy wytrawam Poki smierac nas nie rozłaczy, ale poki co walczę...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group