Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Moja historia- oczami mężczyzny, który zniszczył małżeństwo

Anonymous - 2007-09-28, 21:22

Jarku... bardzo wspołczuje Tobie i Twojej zonie... faktycznie zniszyles wszystko, a teraz tylko przy pomocy Boga mozesz zwyciezyc... zycze Ci wary i ufnosci Bogu, a takze tego bys wytrwal w swoim postanowienieu i chocby nie wiem co abys za wszelka cene nie ulegl kolejnej pokusie... wiem, ze jesy i bedzie Ci trudno,ale tylko przy Bogu mozesz sie odnalezc... Nie poddawaj sie, badzsilny i pros Boga aby juz wiecje nie zbladzic. Bedziesz w moich modlitwach Ty i Twoja Żona.
Anonymous - 2007-09-29, 07:05
Temat postu: Re: Dziękuję
Jarek S napisał/a:
Dziękuje Wam wszystkim za to co napisaliście. Do Oli 2 - mam nadzieję, że wytrzymam jak najdłużej w swoim postanowieniu, ale wiem że dam radę TYLKO z Bogiem...nie liczę już na swoje siły...bo zawsze zawodzą

Jarku, moc w słabościach się doskonali (2Kor 12).
Zaufaj Bogu i powierz mu swoją drogę, a On sam będzie działał. Wspieraj się łaską Bożą i trzymaj się Chrystusa!

Anonymous - 2007-09-29, 10:55

Cieszę się, że napisałeś swoją historię.... włąściwie to druga taka historia, którą usłyszałam w ciągu jednego miesiąca - znak, że osoba może bardzo się zmienić, zmienić swoje życie o 180 stopni - trzeba tylko modlić się i prosić, ale przyjmować co Bóg da.
Anonymous - 2007-09-29, 14:10

Jarku...
cóż - chyba rozumiem Twoją żonę. Też bym n zniosła zdrad i propozycji seksu w czwórkę (Znaczy się nie chodzi o bliskość ze mną).
Teraz pozostaje Ci "ora et labora". Ora - w intencji swojego uzdrowienia i uzdrowienia małżeństwa. A Labora - bo sama modlitwa nic nie da, cuda zdarzają się niezwykle rzadko, może powinieneś pomyśleć o terapii dla osób uzależnionych od seksu ? Bo na to trochę mto wygląda. Koleżanek w pracy dużo, niejedna może mieć ochotę, ale trzeba nauczyć się mówić NIE.
Powodzenia

Anonymous - 2007-09-29, 14:15

Taak. Tylko że ta historia dowodzi, że żona "odzyskała" męża nie wtedy, gdy się modliła, ale wtedy gdy przestała wierzyć, czekać, modlić się... Dlatego dla mnie ta historia jest taka smutna... Właśnie takiego scenariusza mojego małżeństwa się zawsze obawiałam. Modlę się o to, żeby coś takiego nie wydarzyło się u mnie. Wtedy zrobi się taki paradoks: zamienimy się z mężem miejscami. Ja stałabym się krzywdzicielką, bo mąż by cierpiał katusze, czyli mąż dołączyłby do grona skrzywdzonych. Hm, niestety, często spotyka się takie scenariusze. To też mnie dołuje.
Anonymous - 2007-09-29, 14:30

Ola,
bo ta historia jest tylko i wyłącznie dowodem na to, że grzech i świntuszenie na boku (w dużym uproszczeniu) nie popłaca. I że rykoszetem uderza w "figlujących z sakramentem". Nic więcej.
Jestem w stanie zrozumieć tę żonę.

A że "zamiana miejsc" jest możliwa ??? No.... i co wtedy ? Też teoretycznie mam taki dylemat. Poczucie winy wtedy...
Jak to ujęła pewna bliska mi osoba, gdy usłyszała, że się obawiam: - No, żeby mu się tylko na zaloty nie zebrało :))))))

Anonymous - 2007-09-29, 15:07

pozwólcie , ze się wtrącę... ta historia daje bardzo do myslenia... chyba nikt, z tych ktorzy ja czytali nie przeszedł do jej przeczytaniu do porzadku dziennego, bez zastanowienia się ... strasznie smutna... dwoje ludzi, ona wierząca, upadek jej wiary... ( ktory rozumię) i on.. czlowiek, ktory skrzywdzil najbolesniej jak mozna... nie wiem jaki bedzie koniectej historii, ale mam nadzije jarku ze uda Ci sie wszystko jakos naprawic i odpokutowac za grzechy, ktore popelniles...
mam tylko nadzije ze nie upadniesz w wierze...ze pomimo wysiłku i trudu jaki Cie czeka, bedziesz walczył...
pozdrawiam serdecznie rzaba

Anonymous - 2007-10-01, 08:47

Bajka - też na początku myślałem o terapii dla osób uzależnienionych od seksu....ale w tej chwili moje życie się zmieniło...nie wiem jak Bóg działa , ale w ciągu tych trzech ostatnich miesięcy...wszystko się jest inaczej. Ja już teraz niedawno miałem "konkretne" propozycje i to nie jeden raz... szczególnie jak się moje koleżanki dowiadują że żona mnie zostawiła. Stanowczo odmówiłem .... I wiem że miałem siły na to od Boga, bo mu zaufałem, bo teraz stawiam Go na pierwszym miejscu!!! Wiem, że jeśli wytrwam w wierze to wytrwam też w swoich postanowieniach, ale nie dzięki sobie, tylko dzięki NIEMU.
Anonymous - 2007-10-01, 10:30

Jarek S napisał/a:
Wiem, że jeśli wytrwam w wierze to wytrwam też w swoich postanowieniach, ale nie dzięki sobie, tylko dzięki NIEMU.

Bo człowiek bez Boga nic nie potrafi uczynić.
Rzabo, pięknie napisałaś do Jarka.

Ola2 napisał/a:
Wtedy zrobi się taki paradoks: zamienimy się z mężem miejscami. Ja stałabym się krzywdzicielką, bo mąż by cierpiał katusze, czyli mąż dołączyłby do grona skrzywdzonych. Hm, niestety, często spotyka się takie scenariusze. To też mnie dołuje.

Olu, jeśli czytasz Pismo Święte, to jest tam takie zdanie św.Piotra lub św.Pawła "lepiej cierpieć dobrze czyniąc, niż cierpieć będąc złym człowiekiem"
dobrze, że potrafisz się modlić w swojej sytuacji
Pan Bóg zawsze wysłuchuje cierpliwych modlitw - tylko to "cierpliwe" jest Bogu tylko znane, jaką ono ma długość
pozdrowienia

Anonymous - 2007-10-01, 19:52

Jarku mam nadzije ze twoja wiata i ufnosc Bogu nie jest tylko chwilowa... a terapaia moze Ci pomoc, owszem wszystko dzieje sie za sprawa Boga, ale moze i twoaja zona to doceni, ze cghcesz wszystko naprawic... moze to ja jakos choc troszke przekona..a terapia jesli nie pomoze to napewno nie zaszkodzi...
wiem, ze glupio isc, zapisacsie na terpaie, gluipio przyznac sie do własnych błedow... ale moze to rodzaj pokuty jest????Bede sie za was modlic.... jakos codzinnie wlasnie ta historia z forum chodzi mi po głowie...
Bardzo chcialabym aby wam sie udało... ale chcialabym by trwało to przynajmiej " jakis czas" ( jaki nie potrafie sprecyzowac), ale czas, ktory Ty bedziesz mogl wykorzystac na zadosuczynienie swojej zoneie, na poprawę i na zblizenie sie do Boga...
Nie chodzi mi o to bys cieripal jak najdluzej, ale chodzi mi o to bys zrouzmial ze to co sie stało, stało się po cos....

Anonymous - 2007-10-02, 06:51

Rzaba... dziękuję Ci bardzo za modlitwę....bardzo jej potrzebuję.....są dni kiedy przestaję wierzyć, że po tym jak niszczyłem swoją żonę przez tyle lat, że kiedykolwiek będzie chciała do mnie wrócić...ciężko mi jest przez ostatni czas....chciałbym móc to wszystko jej wynagrodzić...dać jej trzy razy więcej szczęścia niż zaznała ode mnie cierpienia....
Anonymous - 2007-10-02, 22:03

JARKU... więc modl sie do Boga by dał wam obojgu szansę... za modlitwe nie dziekuj, tylko tez zacznij sie modlić...
Gdy czytam o tym co terazczujesz to mam nadziję, ze moj maz tez kiedys zacznie sie zachowywac w podobny sposob... tzn... bardzo, ale to bardzo tego bym chciala... chcialabym aby potrafil uznac sam przed soba ze popełnil błedy, ze odnalazł droge doo Boga i kosciola... Gdy widzę, ze człowiek, ktory, bardzo, ale to bardzo zbładzil chce sie nawrocic i potrafi, to moja wiarajest mocniejsza... tak więc Jarku nie zburz prosze moich i wielu innych formułowiczow marzen... pokaz ze mozesz wytrwac w swoejej walce...umocnij naszą wiare, wiare w lepszejutro, w to ze nasi sakramentalni tez kiedys sie odnajdą...
Wiem, ze jest Ci szaleni cięzko... ale kazdy z nas niesie swoj krzyz, przyjmij go z pokorą... pozdrawiam serdecznie i pamietam o modlitwie...

Anonymous - 2007-10-09, 07:00

Dzisiaj moja żona spotyka się z księdzem, który pomaga mi w obecnej chwili.....dała się namówić.....proszę Was wszystkich o modlitwę, żeby ta rozmowa "coś" zmieniła na lepsze.
Anonymous - 2007-10-09, 08:10

Ja obiecuje chwile modlitwy!
Anonymous - 2007-10-09, 08:31

I ja się pomodlę za Was ! EL.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group