|
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR :: Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?
|
|
Stare forum - archiwum 2004-2006 - unieważnienie małżeństwa (1)
administrator - 2006-05-27, 22:50 Temat postu: unieważnienie małżeństwa (1) Wyslane przez: Iza
Witam.Moje małżeństwo skończyło się zanim na dobre się zaczęło.Wiem - szukacie pomocy w ratowaniu swoich rodzin, swojego życia.Ja próbuje swoje życie układać na nowo.Moim problemem jest zawarte małżeństwo kościelne.Złożyłam przysięgę raz i drugi nie powinnam.Chciałabym uzyskać porade jak unieważnić zawarte małżenstwo.Czy wystarczy, że jedynym powodem dla którego wyszłam za mąż był fakt, iż moja Mama bardzo rozpaczała, że taki wstyd przyniosłam rodzinie(byłam w ciąży),Tata bardzo to przeżywał miał co do mnie jeszcze zupełnie inne plany.Chodziliśmy cztery lata ze sobą, gdy chciałam zerwać-uznałam,że nie kocham go poprostu, że nie jest to człowiek, o którym marzyłam - okazało się,że jest odrobinę za poźno, że będziemy mieli dziecko.Nie chciałam za niego wychodzić, tłumaczyłam,że nie jestem pewna czy chcę z nim być. Rodzice zaplanowali ślub na kwiecień, nie chciałam sie zgodzić.W końcu wszystko odbyło sie tak jak planowali - w czerwcu.Czy kiedy tak naprawdę składasz przysięgę małżeńską a w sercu tego nie masz to jet ważne?
--------------------------------------------------------------------------------
Wyslane przez: Angela
Email:
Masz podstawy do zaskarżenia wazności małżenstwa, jestem w trakcie takiego procesu i bardzo chetnie ci pomogę ,mam wspaniałego księdza kanonika który prowadzi mój proces jesli jestes zainteresowana to pisz na mój email:jasmine28@interia.pl.Moze piasc do mnie każdy jeśli jest tym zainteresowany.Angela
--------------------------------------------------------------------------------
Wyslane przez: Iza
Dziękuje za odpowiedź. Nie sądziłam,że tak szybko ktoś sie odezwie.Dziś wysłałam juz pytania na kilka stron, tak ,że troche jestem zmęczona samym pisaniem.Zwłaszcza,że od lat próbuję zapomnieć,że coś mi w życiu nie wyszło.A teraz na nowo wszytko rozpamietuję.Swoje naiwne myslenie,że dziecko wszytko zmieni,że naucze sie go kochać na nowo, dlatego dziecka, bo ono jest najważniejsze.Swoim zachowaniem nie dał mi szansy na pokochanie od nowa.Chciałabym tylko na razie wiedzieć-czy to długo trwa? Jak długo juz załatwaisz swoje sprawy? Najgorzej odstrasza mnie fakt,ze wszytko będzie trwało i trwało.Dziękuję za odpowiedź.Pozdrawiam.
--------------------------------------------------------------------------------
Wyslane przez: jeszcze_zona
Iza, ręce opadają jak czyta się takie bzdury. Nie zgodzę się z Angelą, że to wszystko jest tak łatwe i proste. O jakich podstawach do unieważnia małżeństwa tu jest mowa? Że byłaś niedojrzała psychicznie? Że Mama rozpaczała, bo wstyd na całą okolicę? Że w chwili zawarcia małżeństwa nie kochałaś tego człowieka? A nie było Ci wstyd, gdy sypialaś z nim przed ślubem? Wiesz, nie bardzo rozumiem, jak można sypiać z człowiekiem, którego się nie kocha? Spotykaliście się cztery lata, to wystarczająco długo, by zrozumieć swoje uczucia. Pewnie, gdyby nie było dziecka, nadal byś z nim chodziła, a raczej leżała. Przepraszam za złośliwość, mnie się nie mieści w glowie takie lekceważące podejście do sakramentu małżeństwa. Dziewczyno, ile Ty masz lat? Przecież to nie średniowiecze, że dziewczyna musi ulegać woli rodziców. Jest tyle możliwości, nie musiałać brać ślubu, nikt Ci pistoletu do glowy nie przyłożył. Jakie Ty dajesz podstawy dla dziecka? Nie dość, że przyszło na świat przypadkiem, to jeszcze własna matka chce je skazać na kolejne cierpienia. Bo się Mamusi odwidziało !! Czy liczysz sie z kimś innym, niż Ty sama? A uczucia ojca Twojego dziecka, czy on również sądzi, że Wasze małżństwo nie ma przyszłości? Coś napisałaś o jego zachowaniu, możesz rowinąć ten temat? Jest takim złyn człowiekiem? Czy przez cztery lata tego nie zauważyłaś?
Wiesz, mam podejrzenia, że już masz zaplecze w postaci kolejnego faceta, którego będziesz "kochała" - do kolejnej ciąży.
Być może moja odpowiedź Cię urazi, trudno, to jest forum ogólnodostępne, wyrażam swoje myśli bo bardzo boli mnie takie lekceważące podejście do małżeństwa, do miłości, do przysięgi, złożonej przed Bogiem, nawet jeśli już wtedy nie chciałaś jej dotrzymać.
--------------------------------------------------------------------------------
Wyslane przez: Andrzej
Email:
Małżeństwo sakramentalne ważnie zawarte jest nierozerwalne. To czy jest ważnie zawarte wie Jezus Chrystus, który jest Bogiem i przed którym składa się przysięgę wierności i miłości współmałżonkowi.
Sąd Biskupi, który może stwierdzić nieważność sakramentu małżeństwa musi mieć co do tego pewność i niezbite dowody, że zostało ono zawarte w sposób nieważny - z naruszeniem prawa kanonicznego. Jeżeli istnieją jakieś wątpliwości co do tych dowodów, to na mocy obowiązujej zasady domniemania ważności - uznaje się je za ważne.
Jednak wielu sakramentalnych małżonków szuka dla siebie szansy w Sądach Biskupich, aby wypisac sie w ten sposób ze współodpowiedzialności za swoje trudne małżeństwo i szuka szczescia w tzw. "ukaładaniu sobie życia" z kimś innym.
Zwracał na to niepokojace zjawisko uwagę JP II. W ostatnich swoich przemowieniach do czlonków Roty Rzymskiej mówił o nadużyciach do jakich dochodzilo w procesach stwierdzających nieważność i szkodliwych tego konsekwencjach dla trwałości instytucji małżenstwa. Taka praktyka zbyt szybkiego i łatwego orzekania nieważności doprowadziła do sytuacji, że małżonkowie przeżywający ciężki kryzys małżeński (np. odejscie współmałżonka, jego zdradę) zamiast trwać w pokornej, ale aktywnej wierności - w nadziei i dążeniu do uzdrowienia małżeństwa mocą wiary w Jezusa Chrystusa - szukali ratunku, "szczęścia"... w nowym związku. I dla osiagnięcia tego celu udawali się do Sądu Biskupiego. Ostatnio sam osobiście wysłuchałem wyznania opuszczonej i zdradzanej żony, która stwierdziła, że rezygnuje z walki o uratowanie małżeństwa i poszuka sobie szczęścia gdzie indziej, a sakrament się jakoś "unieważni".
Na tegorocznym spotkaniu JP II z Rota Rzymską Ojciec Świety mówił, że zdarza się, że w procesach kanonicznych do głosu dochodzą "interesy nie mające na celu ustalenie prawdy". Podkreślił, że nie należy ulegać lękowi przed prawdą, płynącemu czasami z obawy, by nie urazić ludzi. Aby działać sprawiedliwie, nie można kierować się fałszywym współczuciem. Stwierdził, że błędem jest deklarować nieważność małżeństwa, które się całkowicie rozpadły, powołując się na rzekome racje duszpasterskie. (http://e.kai.pl/?mid=00000000000000008925)
Na szczęście jeszcze przed swoją śmiercią Ojciec Święty JP II zatwierdził dokument - instrukcję "Dignitas connubii" (Godność małżenstwa), która precyzuje między innymi na czym polega niezdolność psychiczna, na którą najczęściej (odwołując się do kanonu 1095 KPK) powołują sie osoby występujące o stwierdzenie, iz ich małżeństwo nie zostało ważnie zawarte.
Iza, nie wiem jak jest akurat w Twoim przypadku, czy rzeczywiście tak jak sugerujesz nie było w Twoim sercu nawet odrobiny miłości do swojego męża (ojca Twojego dziecka, które go bardzo potrzebuje) w chwili składania przysięgi. A trzeba wiedzieć, że ta odrobina juz wystarczy, żeby związek został uświęcony łaską Boga. I czy rzeczywiście składałaś przysięgę całkowicie wbrew własnej woli - a zgodnie z wola rodziców. I czy da się to niezbicie udowodnić.
Człowieka można oszukać, ale nie Pana Boga.
Wspólnota Trudnych Małżeństw SYCHAR skupia sakramentalnych małżonków, którzy wierzą bądź pragną uwierzyć, że w oparciu o uzdrowieńczą moc Jezusa Chrystusa każde sakramentalne małżeństwo jest do uratowania. I że sakramentalne małżeństwo jest drogą do swiętości - drogą krzyżową do szczęścia wiecznego. I zawsze warto wejść na tę drogę...
Pozdrawiam serdecznie.
--------------------------------------------------------------------------------
Wyslane przez: Iza
Witam ponownie.
Najłatwiej jest w kogoś rzucić kamieniem.
Agresja zawsze jest najprostrza drogą.
Moje małżeństwo trwało 3 lata.Były to trzy lata próśb, pytań, rozmów...Nigdy krzyku, nigdy agresji.Z mojej strony.
Na koniec byłam jednym kłebkim nerwów.Ciągłe zmiany pracy, przy czym "obrzucanie błotem" pracodawcy.Kradzieze.Jeśli tylko komus się powodziło lepiej - zazdrość.Znosił do domu wszystko, wszytko co udało się wynieść z pracy.Nie pomagały ani rozmowy, ani prośby.Zaineteresownanie domem kończyło sie na telewizorze.Nie mogłam nawet spokojnie sę wykąpać, bo tłukł plastikową rybka w ścianę jak tylko dziecko zaczynało płakac i przeszkadzało mu w oglądaniu telewizji.Tracił każdą pracę.Wyszłam za niego,dla mojej Mamy i dlatego,że było dziecko, ktoremu chciałam dać dom, rodzine.Uwazalam,ze popelnilam blad, al teraz liczy sie dobro dziecka.Zawsze twierdził,ze pragnie mieć prawdziwą rodzine - jego rodzice sie rozwiedli , ojciec nie utrzymywał z nim kontaktu. Trwalam z nim dla dziecka.Nie mielismy z czego żyć, podjeliśmy decyzję, ze jadę do rodziców, on jakoś musi sobie dać rade.Jego Mama mu pomaała.Nie odwiedzal nas, pomimo dzielacych nas tylko 16km.Jak juz się zjawil to ginely mioim rodzicom pieniądze.Pracowalam troche na czarno, te pieniadze rowniez mu oddawalam. Gdy znalazłam normalna prace, stwierdził, ze teraz zrobi sobie rok wolnego zeby odpocząc i pojdzie na zasiłek.Nie zgodzilam sie.Nadal nas nie odwiedzal.Przyjechalam wiec do niego.Okazalo się, ze nie placil rachunkow, mieszkanie bylo zadłuzone.Bylam kilka dni, w tym czasie kolejny raz stracil prace.Wrocilam do rodzicow.Dalej rozmowy, prosby.Nic nie pomagalo.Po kilku kolejnych miesiacach zlozylam wniosek o alimenty.Po to,ze moze to go obudzi, moze jednak zrozumie,ze jest cos nie tak z jego prowadzeniem zycia.Moze uzna,ze waarto nas miec obok siebi.Liczylam czas na to,ze to zycie nam wyjdzie, ze jest dziecko, jest ktos dla kogo warto byc razem i starac sie pokochac na nowo.Nie pozwolil mi na to. Brak zainteresowania nami byl poprostu porazajacy. Zawsze we dwie razem a on-niebieski ptak.Do szczescia nie byla mu potrzebna rodzina tylko telewizor.Kolejne cztery lata czekania. Trzy lata temu był nasz rozwód.Ach alimenty - otrzymalam 3 razy, przy czym kazal mi potwierdzac odbior w zeszycie w kratke "dnia...otrzymalam kwote..tytułem świadczen alimantacyjnych..."Przez cztery layta nie otrzymalam od niego złotówki na dziecko, nie wystapiłam do komornika.Uwazalam,ze i tak jest biedny, było mi go poprostu szkoda.A czy jemu bylo szkoda dziecka, gdy obiecywał,ze porzyjedzie - za tydzien, w środe, w sobotę?..I nie przyjezdzal.Nie raczyl nawet zadzwonic, zeby powiedziec, ze nie moze przyjechac.A ona stała przy bramie, albo w oknie.Pytała sie czy ja jej nie opuszcz.Wychodziłam do pracy i słyszałam pytanie, czy wróce?
Z dzieckiem widuje sie z przypadku - zazwyczaj jak nasza córka jest u jego Mamy i poprostu na siebie wpadna.Ostatnio byl na jej urodzinach - jesienia 2004, a potem własnie wpadli na siebie u babci - w czerwcu br.Zreszta na urodziny, tez przywiozła go jego Mama.
Czy jest złym czlowiekiem? Nie.Jest tylko ułomny.Nie odczuwa potrzeby bycia z kimś,nie wiem czy wogóle potrafi zywić jakieś głębsze uczucia do kogoś innego po za sobą. To mnie zmylilo , jego opowiesci o tym jak przezywał gdy ojciec go nie odwiedzal, jak pragnal, zeby rodzice znowu byli razem, jak nie lubi swojego ojczyma, bo ten jest dla niego niedobry.Wydawal mi sie taki pokrzywdzony, taki spragniony ciepla.Myslalm,ze bedzie wspaniałym ojcem.Słuchałam co mówił i wierzylam, a on tylko mówił.Gorzej było z robieniem czegoś w kierunku bycia rodzina naprawde.
Mojego małżeństwa nie ma od lat.
Dzeicko naszego rozwodu nie odczuło.Nie mialo kontaktu z ojcem nawet gdy mieszkalismy razem.Jedyne cierpienie jakie było mu dane to to od ojca- obietnice bez pokrycia.Teraz ma juz 10 lat, wie,ze nie ma co liczyc na słowa ojca.nawet nie pyta kiedy sie zobacza.W ciagu tylu lat byla jedyny raz świadkiem naszej kłotni.Raz podniosłam głos.W tym roku.Kłótnie wywołała Mama mojego b. męża.Tym razem przeszła sama siebie.Po dziesieciu latach wysluchiwania mogłam chyba raz jej odpowiedziec troche głosniej?
Zaplecze w postaci innego faceta?Ciekawe okreslenie.
Najbardziej mnie w ludziach oburza to ich "wielkie oburzenie", jeśli coś nie zgadza się z ich schematem.
Nie wszytkich zycie jest "pod linijkę".Niesttey.Inaczej nie byłoby tak wielu dyskusji na tej stronie.
Od lat jestem bardzo ostrozna w naiazywaniu kontaktów.Mój mąż był moim pierwszym chlopakiem, nastepny mężczyzna pojawił sie w moim życiu na rok przed rozwodem.Pisaliśmy do siebie okropnie długie maile.A jak po trzech lartach takiej mailowej znajomości zaczelismy sie spotykac normalnie, okazalo sie,ze nie potrafi zaakceptowac mojego dziecka.Rozmowy, prośby, pytania...Nie potarfil jej pokochac. Rozstalam sie z nim w tym roku.
Po co mi więc uniewaznienie malzenstwa? Moze po to zeby jemu dac wolność?Ma inną kobietę.Ja moje rozmowy z Bogiem mam za sobą.Jeżeli Bóg jest miłością to rozumie moje uczucia, bez naszego ludzkiego oburzenia, dla niezdecydowania, czy strachu.
A moze pragne wymazac z mojego zycia ślad po ogromnym błędzie?
Nie chcialam skladac przysiegi przed Bogiem włąsnie dlatego,ze zdawalam sobie sprawe z powagi tego sakramentu.
Brak szacunku dla tedo sakramentu to dla mnie własnie moje pozostawanie w zwiazku z kims kogo nie kocham i nie kochalam przy skldaniu przysiegi.To jest własnie brak szacunku dla praw Bożych.
--------------------------------------------------------------------------------
Wyslane przez: Angela
Email:
Iza pisz do mnie na poczte pomoge ci ,łatwo wszystkim oceniać jak sami nie przeszli przez piekło, tylko jak by sie zachowali gdyby problem zaczal ich dotyczyć?I gdzie się podziało miłosierdzie i milosc u ludzi ?
--------------------------------------------------------------------------------
Wyslane przez: Iza
Dzieki.Ale chyba narazie musze to wszytko przemyśleć jeszcze.Chciałabym zobaczyć jeszcze czyjeś opinie.Tyle lat czakalam z podjeciem decyzji.Jeszcze raz dziekuje bardzo i pozdrawiam.
Dziękuje za wszystkie wypowiedzi.
--------------------------------------------------------------------------------
Wyslane przez: jeszcze_zona
Iza, mój wczorajszy post był bardzo ostry, to fakt. Ale widzisz, napisałaś tak mało, jedyne, co dało się wyczytać, to pragnienie unieważnienia małżeństwa, bo juz w chwili składania przysięgo wiedziałaś, że składasz ją bez wiary. Nie dziw się więc, że z mojej strony była taka odpowiedź.
Jestem w nieformalnej sepracji z mężem, któremu po wielu latach wspólnego życia zachciało się zmian. Znudziła się "stara, nieciekawa" żona, poszukał kogoś innego, z kim teraz przeżywa drugą młodość. Za nic ma przysiegę składaną przed Bogiem, jego kochanka również. Oboje porzucili rodziny, nie zważając na konsekwencje swojego postępku. Dlatego Twoje stwierdzenie, że składałaś przysięgę nie majać zamiaru jej dotrzymać wywołało u mnie taką reakcję.
Dzisiejsza Twoja wypowiedź wszystko wyjaśnia. Widzisz, każda publiczna wypowiedź wywołuje jakiś odzew. A im mniej faktów zawiera, tym bardziej można narazić się na krytyczne uwagi.
Po Twoich wyjaśnieniach mogę Ci tylko współczuć. W Waszej rodzinie wydarzyło sie wiele złego, mąż, który miał być najważniejszym człowiekiem w Twoim życiu okazał się niewiele wart. Przeżyłaś wiele ciężkich chwil, wciąż właściwie jesteś zdana tylko na siebie. Nie będę Cię pocieszała, że kiedyś ten człowiek się opamięta, że wróci do Ciebie i dziecka. Co będzie, nikt z ludzi nie wie. Ja mogę tylko przeprosić Cię za moje wczorajsze słowa i modlić się za Waszą rodzinę. Tylko nie mów kobieto, że "moje rozmowy z Bogiem mam za sobą". Bóg zawsze czeka na nasze modlitwy, zawsze słucha, co mamy Mu do powiedzenia. Często nie rozumiemy Jego intencji, często zastanawiamy się, czy jeszcze o nas pamięta, często spieramy się z Nim, nie potrafimy pogodzić się z losem. Ale On jest, skoro takie życie nam przypadło, widocznie czemuś albo komuś ma ono służyć. Nie znamy Boskich zamiarów, możemy tylko wierzyć, że mamy do spełnienia jakieś zadanie, misję, którą Pan nam wyznaczył.
Twoją rolą jest teraz wychować córkę na dobrego czlowieka, wierzę, że potrafisz.
Nie umiem Ci doradzić, jak masz żyć dalej, jak postępować. Po ludzku - należałoby zapomnieć o tym człowieku, a po Bożemu? Nie wiem, jestem tylko człowiekiem, nie znam Jego planów.
Pozdrawiam serdecznie.
--------------------------------------------------------------------------------
Wyslane przez: Andrzej
Email:
"Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich." (J 15,3)
Angela, napisałaś, że łatwo wszystkim oceniać jak sami nie przeszli przez piekło, tylko jak by sie zachowali gdyby problem zaczal ich dotyczyć...
Otóż większość małżonków należących do wspólnoty i piszących na forum przeżywa kryzys małżeński, i to przeważnie ten szczególnie bolesny jego etap - odejście i zdrada współmałżonka.
A więc mamy pełne prawo wypowiadać sie na ten tak nas dotkliwie dotykający temat.
To co nas łączy, to wiara bądź jej pragnienie, że Jezus Chrystus, który kocha naszych zdradzających współmałzonków (może nawet bardziej niż nas) jest w stanie z naszą pomocą uleczyć ich serca. Chcemy uczyć się w Jego szkole miłości - prawdziwej miłości takiej, o której mówi św. Paweł w "Hymnie o miłości" . A ponieważ chcemy ufać Bogu i Jego wszechmogącej mocy i obietnicy, że z Nim zawsze możliwe jest uzdrowienie małżeństwa, dlatego trwamy w pokornej, ale pełnej nadziei wierności współmałżonkowi i nie myślimy poważnie o "układaniu sobie życia". Chcemy, by Chrystus nas przemienił, przemienił nasze życie, umocnił nasze serca i w ten sposób przez nas i innych ludzi oddziaływał swoją nadprzyrodzona łaską na współmałżonka - na jego serce. Chcemy się na nowo narodzić...
Chcemy dać Panu Jezusowi - Bogu szansę, by objawiał swoją moc i uzdrawiał nas i nasze trudne małżeństwa.
Dlaczego nie mielibyśmy unieść krzyża naszego małżeństwa idąc za Jezusem, wiedząc że jest to droga do szczęścia wiecznego...
Iza, dla Pana Boga naprawdę nie ma nic niemożliwego; każde małżeństwo jest do uratowania...
Jan Paweł II powiedział : "Pamiętajcie, że życie tu, na ziemi, jest drogą i tylko drogą, niczym więcej; jest drogą do nieba, bo człowiek jest stworzony nie dla ziemi, tylko dla nieba."
--------------------------------------------------------------------------------
Wyslane przez: Angela
Email:
Drogi Andrzeju!
Zgadzam sie z Tobą w zupełnosci ale nie mozesz zaprzeczyć ze zdarzaja sie przypadki w Kosciele ze małzeństwo zostaje jednak zawarte niewaznie o czym zreszta mozna przeczytac w samym kodeksie prawa kanoniczego , czasami małżonka czy małzonek moze zostac np. oszukany przed slubem , moze coś zataic itp a przeciez zeby zaistniało prawdziwe małzeństwo musza byc spełnione pewne warunki i choć moze nie jest ich az tak wiele to są obligatoryjne!W zwiazku z tym Sad Biskupi bada takie przypadki jesli zachodzi podejżenie ze małzeństwo zostało zawarte niewaznie.Jest wiele ludzi w kraju którzy potrzebują pomocy jeśli chodzi o te sprawe a kanonistów jest niewielu a to jest wazne aby każdy miał prawo do zbadania swojej sytuacji chyba zgodzisz się ze mną.Ja tylko mogę wskazac ludziom dobrego księdza kanoniste z którym mogliby porozmawiac a zapewniam Cię jesli on widzi ze nie ma podstaw nie podejmuje się takich przypadków skierować do sądu.Zatem jeśli ktos byłby zainteresowany ja mogę tylko podac namiary na tego księdza a zapewniam ze kazdy otrzyma właściwą pomoc i radę zgodnie z nauką Kościoła Katolickiego!Pozdrawiam.Angela
--------------------------------------------------------------------------------
Wyslane przez: bol
Ty Angela, coś ty taka natrętna, jeśli ktoś chce to napisze. Nie zmuszaj nikogo... A może to Ty jesteś tym księdzem? Oj nieładny sposób na reklamę...
--------------------------------------------------------------------------------
Wyslane przez: Piotr
Email:
Moi Drodzy uczestnicy forum.
Zagadnienia, o ktorych piszecie sa bardzo powazne i dotycza w wiekszosci tragedii ludzkich, bo nie ma nic gorszego niz zawiedziona milosc, rozpadniete malzenstwo lub rodzina. Poniewaz jestem kanonista i od kilkunastu lat pracuje w trybunale Archidiecezji w Toronto, (Kanada)jestem swiadomy ogromu tego problemu, ktory nie jest ani latwy, ani prosty do rozwiazania. Chcialbym w tym miejscu powiedziec, ze rozumiem wszystkie Wasze wypowiedzi. Iza jest na drodze poszukiwania prawdy o waznym lub niewaznym zawarciu swojego malzenstwa i kroczyla w te sprawy samotnie, gdy Angela na tej samej drodze znalazla kogos, kto jej pomogl i zdaje sobie sprawe, ze Twoja radosc jest wielka i dlatego pragniesz sie nia dzielic ze wszystkimi. Uwazam Angela, ze nie powinnas sie zniechecac takimi uwagami, jak ta bol'a. Ignorancja jest glowna przyczyna, ze wielu trwa w tragicznych zwiazkach przez dlugie lata, gdy Kosciol od wiekow prowadzil procesy, ktorych zadaniem bylo ewentualne ogloszenie deklaracji o waznosci lub niewaznosci malzenstwa. Chcialbym zaznaczyc przy tym, ze wielu ludzi gdy mowi o malzenstwie mowi o sakramencie zapominajac, ze malzenstwo jest takze aktem prawnym, ktory podlega tej analizie procesowej. Nie powinnismy mieszac razem obu wymiarow malzenstwa; tego teologicznego z tym prawnym. Nie bede sie wdawal w glebszy wywod na te tematy, ale chcialbym zaznaczyc, ze jest wiele punktow, tzw. tytulow niewaznosci malzenstwa (ok. 30), ktore powoduja, ze osoby moga zawrzec malzenstwo niewaznie i w trakcie takiego procesu Kosciol musi to powiedziec stronom, ktore pytaja w swojej watpliwosci. Wszystko dotyczy udowodnienia prawdy o momencie zawierania malzenstwa w tym aspeckie prawnym dwojga osob wyrazajacych zgode do tego malzenstwa, ktorym prawo tego nie zabrania i zgodnie z tzw. forma kanoniczna.
Przyznam sie Wam wzystkim, ze zal mi tych wszystkich, ktorzy mimo, ze zyja w watpliwosci, co do swojego malzenstwa nie robia nic w celu znalezienia odpowiedzi na swoja watpliwosc. Jestem swiadomy poprzez moje kilkanascie lat pracy w Trybunale w Toronto i wspolpracy z wszystkimi polskimi trybunalami, ze nie mowimy o latwych sprawach, bo zycie, choc sklada sie z drobnostek nie jest drobnostka, a odplatywanie spraw ludzkich nigdy nie jest latwe, to jednak zachecam do szukania odpowiedzi, a potem zaakceptowania tego, co ewentualnie taki proces przyniesie. Aczkolwiek strony maja prawo do odwolania sie, gdyby uznaly, ze decyzja sedziow byla niesprawiedliwa.
Aby pomoc ludziom w podobnych sytuacjach, jak Wasze organizuje spotkania z wiernymi w Parafiach Archidiecezji Toronto, a przy Kurii powstala Kancelaria Adwokacka dla tych, ktorzy szukaja pomocy.
Iza, jesli moge Ci podpowiedziec, z tego, co przeczytalem w Twoim przypadku, osobisci nie zastanawialbym sie i nie zwlekal, ale ruszylbym z procesem. Pamietaj prosze, ze czas dziala na Twoja niekorzysc, poniewaz w procesie sa potrzebni swiadkowie, ktorzy potwierdza fakty z Twojego zycia i wszystkie problemy, jakie mieliscie przed i po zawarciu zwiazku, a pamiec ludzka jest ulotna, jak i zycie. Dzis jestesmy, a jutro juz moze nas nie byc, wiec nie zwlekaj, bo wokol Ciebie sa jeszcze ludzie, ktorzy te sprawy znaja dobrze.
Z wyrazami szacunku
Piotr
--------------------------------------------------------------------------------
Wyslane przez: Iza
Dziękuję bardzo za wszystkie wypowiedzi.
Chyba potrzebuję więcej pewności siebie.
Ale zgodnie z radami Twoimi Piotrze faktycznie przestanę rozmyślać tylko nad czymś co mi nie daje normalnioe żyć.Dziękuję bardzo za nadzieję jaką mi właśnie podarowałeś.
--------------------------------------------------------------------------------
Wyslane przez: Piotr
Email:
Zycze wszystkiego najlepszego i niech Bog prowadzi.
Piotr
--------------------------------------------------------------------------------
Wyslane przez: Andrzej
Email:
Piotrze, czy jesteś księdzem, porad udzielasz bezinteresownie, czy za pieniądze?
W lipcu br. w "Gościu Niedzielnym" ukazał sie ciekawy artykuł na temat sądów kościelnych m. in. poruszający temat kancelarii "prawno-kanonicznych", które zachęcaja do korzystania z ich usług.
"Ostrożnie z kancelariami"
Tendencje, o których mówił do prawników Roty Jan Paweł II można dostrzec także w Polsce. Pojawiają się kancelarie „prawno-kanoniczne”, które nastawione są przede wszystkim na prowadzenie spraw o uznanie nieważności małżeństwa przed sądami kościelnymi. „Twoje małżeństwo okazało się nieudane, zakończyło się rozwodem cywilnym, sprawdź czy zostało ważnie zawarte w świetle kodeksu prawa kanonicznego!” – zachęca w reklamie jedna z nich.
Sądy kościelne wzywają do ostrożności w korzystaniu z usług takich kancelarii. „Przestrzegamy P.T. Petentów przed szukaniem pomocy w sprawach o stwierdzenie nieważności małżeństwa u osób lub kancelarii adwokackich ogłaszających się w prasie lub za pośrednictwem Internetu. Osoby te nie mają żadnych uprawnień do występowania w sądach kościelnych jako adwokaci. W większości przypadków nie dysponują też one wystarczającą wiedzą z zakresu prawa kanonicznego” – można przeczytać na stronie internetowej krakowskiego Sądu Metropolitalnego. Jego oficjał, ks. dr Kazimierz Waliczek, nie waha się nazwać działalności niektórych z tych kancelarii oszustwem i naciąganiem.
(...) Tymczasem wszystkie sądy biskupie w Polsce prowadzą darmowe poradnictwo prawne. Istnieją również bezpłatne kościelne poradnie prawne, na przykład w parafii Mariackiej w Krakowie."
Źródło: http://goscniedzielny.wia...104786574&katg=
Warto jeszcze przeczytać artykuły mówiące o nadużyciach w procesach kanonicznych, o których mówił 29 stycznia br. Jan Paweł II w przemówieniu do członków Roty Rzymskiej.
Link do artykułu "Papież o nadużyciach w procesach kanonicznych" -
http://e.kai.pl/?mid=00000000000000008925
Link do artykułu: "Trybunały i fabryki" -
http://www.sychar.alleluj...20811%20#ksiega
--------------------------------------------------------------------------------
Temat: Re: unieważnienie małżeństwa
Wyslane przez: Angela
Email:
nie jestem natrętna tylko chce pomóc!Nie jestem ksiedzem i nie robie zadnej reklamy , nie uwazasz ze trzeba mieć podstawy do takich oskarżeń?
--------------------------------------------------------------------------------
Wyslane przez: Angela
Email:
nie jestem natrętna tylko chce pomóc!Nie jestem ksiedzem i nie robie zadnej reklamy , nie uwazasz ze trzeba mieć podstawy do takich oskarżeń?
--------------------------------------------------------------------------------
Temat: Re: unieważnienie małżeństwa
Wyslane przez: kanonistka
Email:
Dzięki, za Twoją wypowiedź. Podpisuję się pod nią całym sercem. W Polsce niestety doradztwo i pomoc w sprawach o nieważność małżeństwa są nie tylko mało popularne, ale też krytykowane, zwłaszcza przez pracowników sądów, którzy sami nie zawsze mają czas i ochotę wszystko wyjaśnić zainteresowanemu. Moim zdaniem uświadamianie ludzi co do konsekwencji małżeństwa powinno mieć miejsce przed ślubem. Każdy narzeka, że tyle papierków musi załatwić przed złożeniem przysięgi a nikt nie pomyśli, że to dla jego dobra. Inna sprawa, że przygotowanie do małżeństwa ma formę łagodnie mówiąc ubogą - wystarczy sięgnąć do "Familiaris consortio" czy Dyrektorium Duszpasterstwa Rodzin. Jest tam wszystko napisane - jak powinno odbywać się przygotowanie do małżeństwa - niestety forma w Polsce stosowana nie ma z opisanymi nic wspólnego, jest oszczędniejsza, niż przewidziana w tych dokumentach dla sytuacji nadzwyczajnych! A z drugiej strony krytykowana przez młodych jako zbyt uciążliwa... Czy ktoś jeszcze dziwi się, że tak wielu ludzi się rozstaje? I jeszcze jedna sprawa - każda droga jest inna, nasza własna. nie znamy innych i nie oceniajmy. Łatwo napisać, trudniej zrozumieć. Na koniec reklama - jestem prawnikiem kanonistą, pomagam w ocenie, czy małżeństwo ma podstawy do stwierdzenia za nieważnie zawarte. Piszę pisma procesowe i konsultuję sprawy w trakcie trwania procesu. Pozdrawiam.
--------------------------------------------------------------------------------
Wyslane przez: rozgoryczona kanonistka
Email:
Apropos nadurzyć w procesach kanonicznych, niestety się zdarzają. Zgłaszają się do mnie ludzie, którym sędzia sugerował, że przyspieszenie procesu to koszt kilku tysięcy złotych jako dobrowolna ofiara na kościół. Każdy medal ma dwie strony...
--------------------------------------------------------------------------------
Wyslane przez: kanonistka
Email:
Chcę jeszcze zaznaczyć, że zgadzam się i podpisuję pod listem Piotra z Kanady, nie wynika to z układu postów, stąd dopisek.
--------------------------------------------------------------------------------
Wyslane przez: Marcin
Email:
Witam,
Chciałbym poczynić kilka uwag.
Tak samo jak osobom duchownym nie podoba się to, że powstają kancelarie, które udzielają pomocy (niektórzy niefachowo nie mając żadnej wiedzy lub jedynie znikomą) też mnie boli.
Sam mam zamiar otworzyć kancelarię kanoniczną, ale taką z prawdziwego zdarzenia, a przede wszystkim nieanonimową (z dziwnymi lub podobnymi).
Potrzeba jest ogromna i dotyczy to nie tylko prawa małżeńskiego, ale wszystkich tych obszarów, w których prawo kanoniczne jest skuteczne w prawie polskim, czyli np. cała sfera reprezentacji cywilnoprawnej kościelnych osób prawnych.
Ustaliłem, że większość z tych kancelarii bierze za swe usługi duże pieniądze ( 1500 - 2000 zł - czyli działają tylko dla zysku?). Chciałbym rozpocząć poważniejszą "debatę" na ten temat, osobiście uważam, że udzielenie fachowej pomocy w całej I instancji winno pokrywać się z kosztami pobieranymi przez Sąd Biskupi, czyli zazwyczaj ok. 600 zł (mam tu na myśli kompleksową usługę, więc pomoc w napisaniu skargi powodowej, szersza opinia w sprawie i udzielanie wyjaśnień w trakcie procesu ).
Pomoc kanoniczno - prawną powinni prowadzić kanoniści, czyli mgr lic prawa kanonicznego i przy pierwszym kontakcie z Klientem winni okazywać się dyplomem i dokumentem "Diploma licentiae".
Chciałbym również by do takiej dyskusji, na równych prawach włączyła się kompetentna władza kościelna i pod jej "okiem" mogłaby rozwijać się, fachowa i rzetelna pomoc prawna.
Drodzy kanoniści: PROSZĘ O WASZE WYPOWIEDZI, ale nieanonimowe, otwarte i szczere.
pozdrawiam,
--------------------------------------------------------------------------------
Wyslane przez: Marcin
Email:
W jesnym przypadku ważne małżeństwo może jednak zostać rozwiązane, a mianowicie w przypadku dyspensy od małżeństwa ważnie zawartego, ale niedopełnionego...
--------------------------------------------------------------------------------
Wyslane przez: Piotr
Email:
Przepraszam, ze tak dlugo nie dawalem odpowiedzi, ale po prostu nie bylem dostepny i nie wchodzilem na to forum.
Nie jestem ksiedzem i porad udzielam wszystkim bez odplatnosci. Natomiast jesli juz kogos reprezentuje w procesie, wowczas pobieram oplaty, ale sa one znikome i bardzo niewielkie na warunki kanadyjskie. Szczerze mowiac, odnosnie tych polskich kosztow, to wygladaja na dosyc wysokie i przekraczaja one nawet koszty procesowe w naszym Trybunale w Toronto.
Jesli sie tyczy kwestii kancelarii kanoniczno-prawnych, to czytalem ostatnio kilka artykulow i rozumiem stanowiska obu stron, a dlaczego to zaraz wyjasnie.
Osobiscie prowadze taka Kancelarie, ale zostala ona ustanowiona z inicjatywy Trybunalu i Arcybiskupa Toronto, stad posiadam mandat adwokata do wszystkich spraw w naszej Archidiecezji i do tych polskich spraw, w ktorych na mocy kan. 1483 otrzymuje zatwierdzenie Ordynariusza miejsca, w ktorym toczy sie proces w kazdym indywidualnym przypadku, no i oczywiscie gdy jedna ze stron procesowych zamieszkuje na terenie naszej Archidiecezji, (ktora ja reprezentuje). Prawo wymaga aby adwokat mial zatwierdzenie Biskupa miejsca gdzie toczy sie proces, inaczej taki Kanonista nie moze skutecznie dzialac przed Trybunalem jako adwokat, bo nie ma prawa reprezentowania strony.
Widzisz Andrzeju i wszyscy Kanonisci, zastanawia mnie fakt, jak Ci, ktorzy chca pomagac ludziom w tych procesach i otwierac kancelarie moga to robic bez zatwierdzenia Biskupa. Bez tego zatwierdzenia nie ma prawnie wejscia w proces. Owszem moze byc pelnomocnikiem i on nie potrzebuje takiego zatwierdzenia, jednakze wydaje mi sie, ze najwiecej do powiedzenia ma adwokat w momencie tzw. publikacji akt (kan. 1598 1).
Wydaje mi sie, ze obecne zagadnienie zwiazane z powstawaniem kancelarii i reakcja niektorych przedstawicieli Kurii Biskupich jest przede wszystkim reakcja na cos nowego, czego w Kosciele jeszcze nie bylo, a co z punktu widzenia prawa kanonicznego moze budzic watpliwosci, szczegolnie w odniesieniu do tej delikatnej granicy w pojeciu reprezentowania strony. Na ile jestesmy pelnomocnikami, a kiedy juz adwokatami.
Musicie zrozumiec, ze w Kosciele nie moze istniec jakakolwiek instytucja dzialajaca w imieniu Kosciola nie bedaca czescia administracji koscielnej. Z tym trzeba sie pogodzic, poniewaz w takim dopiero przypadku mozliwe jest usuniecie wszelkich naduzyc i dzialalnosci "pseudo kanonistow". Tak wiec wierze, ze obok dyplomu ukonczenia prawa kanonicznego, kazdy powinien posiadac mandat swojego Biskupa, a potem zatwierdzenie Biskupa miejsca, jesli proces toczy sie poza granicami danej diecezji.
Oczywiscie moge sie mylic, ale wierze, ze nalezaloby rozwazyc taka droge w celu wspolnego i konstruktywnego dialogu w Kosciele.
Mysle, ze ta sytuacja powoli bedzie sie stawala rzeczywistoscia, ale nie stanie sie to, tak po prostu, z dnia na dzien.
Bede wdzieczny za wszelkie linki do artykulow na tematy wyzej poruszone, poniewaz zbieram cala "literature" w tej kwestii, bo autentycznie jest to cos nowego.
Chcialbym, aby moje przemyslenia wyrazone na tym forum pomogly czytajacym i wierze, ze nie urazilem moimi opiniami nikogo.
Pozdrawiam,
Piotr
--------------------------------------------------------------------------------
Wyslane przez: Marcin Krzemiński
Email:
Piotrze,
Całkowicie się z Tobą zgadzam. Problem w tym że w Polsce w latach 70 adwokatura została formalnie zniesiona. I do dziś można być jedynie pełnomocnikiem.
Bardzo chciałbym uzyskać zatwierdzenie swojego biskupa (już wstępnie pytałem Kanclerza Kurii).
Będąc pełnomocnikiem mogę dużo pomóc stronie (oczywiście zawsze zastrzegam, że cały proces ma toczyć się uczciwie). W polsce tak serio żadna ze stron ani nie zna prawa kanonicznego, ani nie ma większych możliwości nawt dowiedzieć się jakie muszą być spełnione przesłanki np. dla 1101 par 2 wykluczenie jedności.
A później mówi się, że ignorantia iuris nocet.
Dużo satysfakcji daje mi fakt, że mogę wyjaśnić komuś na czym polega dany tytuł nieważności.
Co do kosztów - uważam że w dalszej perspektywie powinny być dużo niższe. Ale każdy z nas chce godnie żyć, a jeśli okazuje się, że w sądzie mówi się stronom, że niemal każdy kanonista jest oszustem... skutku nie muszę rozwijać.
Chciałbym wszystkim życzyć by mogli żyć w zgodzie. tzn. jeśli ja, jako kanonista zrobię błąd otwarcie przyjmę każdą krytykę i to ja biorę za to odpowiedzialność.
Tymczasem porad udzielają rzeczywiście różni ludzie, czasem żądając kolosalnych pieniędzy.
Dziękuję Piotrze za zainteresowanie całą sprawą. Jesteś w końcu praktykiem.
Marcin
--------------------------------------------------------------------------------
Wyslane przez: Piotr
Email:
Witaj Marcinie,
Faktycznie jest to problem w Polsce. Zdaje sobie sprawe z tego, ze np. z KUL'u wyszly duze zastepy kanonistow swieckich, ktorzy na gruncie tej rzeczywistosci nie znajduja godziwego zatrudnienia. Pracuje w Toronto juz 15 lat i z urzedowej korespondencji z Trybunalami w Polsce zauwazam gdzies, niegdzies pojawiajace sie osoby swieckie. Przypuszczam jednak, ze to znikoma liczba swieckich, ktorym sie powiodlo i pracuja teraz w tych Trybunalach, a co z reszta?
To jest ta nowa rzeczywistosc, o ktorej wspomnialem w mojej poprzedniej wypowiedzi. Wlasciwie to jest nowa mozliwosc, jaka otwiera sie przed Kosciolem w Polsce i potrzeba troche czasu, aczkolwiek jesli przyjmiemy, ze od promulgowania nowego kodeksu minelo juz 22 lata, to troche duzo zajmuje, aby przystosowac sie do norm.
Przypuszczam, ze kazdy powie - w Polsce jest duzo kanonistow kaplanow, wiec nie ma zapotrzebowania na swieckich, to jest pewien paradoks, poniewaz ludzie autentycznie zyja w niewiedzy i niedoinformowaniu, gdy dopuszcza sie swieckich do studiowania prawa kanonicznego bez wizji na ich przyszla prace. Przypuszczam, ze to jest zbyt skomplikowane o czym, mowiac szczerze, nie da sie porozmawiac na takim forum publicznym.
W calej tej kwestii scieramy sie z roznymi ludzmi, czyli charakterami, mentalnoscia, inteligencja, wiedza i madroscia, i dlatego kwestie koscielnych procesow budza w wielu ludziach tyle obaw lub uwag. Dla przykladu podziele sie takim spostrzezeniem. Na spotkaniu z ludzmi rowiedzionymi i zyjacymi w zwiazkach niesakramentalnych w jednej z polskich parafii w Toronto przyszly dwie malzenskie pary, (nie bedace podmiotem tego spotkania), ktore nic nie zrozumialy z tego, co mowilem, bo nie byly na to otwarte, ale zabraly wiekszosc czasu tym, ktorzy chcieli pytac. Ci ludzie postawili sobie za cel zdyskretytowanie roli i zadania trybunalow koscielnych, jakby to byla instytucja klandestynska - cigle tez uzywali pojecia "rozwody koscielne", co bardzo mnie denerwowalo. W koncu po dlugiej rozmowie stwierdzili, ze oni sie obawiaja, ze Kosciol stanie sie instytucja uslugowa. To juz calkiem mnie zalamalo, bo przepraszam, kto to powiedzial: "Nie przyszedlem aby mi sluzono, lecz aby sluzyc...", przeciez zadanie Kosciola - to sluzyc. Przykladow przeroznych postaw moznaby mnozyc tak po jednej stronie, jak i po drugiej. Taka jest natura ludzka, ze czasami zapominamy kim jestesmy i jaka jest nasza rola w Kosciele, ale wyglada na to, ze podobne problemy mieli juz ludzie w czasach Jezusa, inaczej nie powiedzialby tego.
Wspomniales, ze zdarzaja sie oszusci, ktorzy usiluja przejac role kanonisty i wykorzystac ludzi. No coz, to jest symptom, ktory potwierdza potrzebe otwarcia sie wladzy koscielnej na zaakceptowanie faktu, ze sa oddani ludzie (z wlasciwym wyksztalceniem i wiedza), ktorzy pragna wspolpracowac z Kosciolem i w Kosciele na legalnej drodze, a tym samym Kosciol mialby pewna kontrole nad powstajacymi takimi kancelariami i wierze, ze oszusci nie mieliby klientow. Aczkolwiek mowimy o pewnej idealnej sytuacji, a jak wiesz - nie ma reguly bez wyjatku.
Jeszcze na koniec dodam, ze mam generalnie negatywne odczucie w stosunku do wielu artykulow czytanych w prasie, ktore wykazuja ignorancje, niedoinformowanie i tworza "burze" wokol tematu, a to nie zawsze pomaga wiernym, gdyz ciagle kreuje atmosfere rowna skandalowi.
Mam nadzieje, ze zgodzisz sie ze mna w tym, co napisalem.
Zycze powodzenia w Twoich zamierzeniach.
Piotr
--------------------------------------------------------------------------------
Wyslane przez: Andrzej
Email:
Piotrze, problem jest bardzo poważny, bo dotyczy sprawy, o której w bardzo ostrych słowach mówił papież Jan Paweł II tj. niedopuszczalnych nadużyciach jakie mają miejsca w sprawach orzekających nieważność.
Dlaczego tak mało się o tym mówi, że taka naganna praktyka uderza w sakramentalne małżeństwa. Trudno się dziwić, że ludzie widząc jak względnie łatwo i chętnie przyjmuje się do rozpatrywania sprawy (głównie w oparciu o tak pojemny kanon 1095 p. 3) dot. ważności związku odbierają to jako sposób na zalegalizowanie niewierności, zdrady etc.
Na przykład, co mają robić ci wierni kochający małżonkowie, którzy widzą jak na ich oczach ich współmałżonkowie żyjący w związkach niesakramentalnych uciekają od nich (myślowo i fizycznie)... do sądów biskupich. Dobrze jeszcze, gdy tam się udadzą fizycznie i prawda o ich związku zostanie RZETELNIE (bez cienia wątpliwości) ujawniona; gorzej, jeśli żyją w błogim przeświadczeniu, że ich związek jest nieważny, (w czym chętnie utwierdza ich "życzliwe" otoczenie) i w związku z tym nie myślą o powrocie do prawowitego współmałżonka i dalej żyją w grzechu cudzołóstwa.
Reasumując, może warto porozmawiać o tych wszyskich zagrożeniach instytucji małżeństwa, o których mówił Jan Paweł II w przemówieniach do Roty Rzymskiej w tym roku i rok wcześniej.
Generalnie odnoszę wrażenie, że w sprawach tak ważnych dla trwałości i nierozerwalności sakramentu małżeństwa, a dotyczącycych sprawdzania/stwierdzania ważności związku, często górę bierze myślenie ludzkie (np. kwestia krytykowana przez JP II fałszywego wbrew prawdzie miłosierdzia), a nie Boże...
--------------------------------------------------------------------------------
Temat: STWIERDZENIE NIEWAŻNOŚCI MAŁŻEŃSTWA
Wyslane przez: Mrcin
Email:
Witam,
Jasne że się zgadzam.
Liczę na to, że w koncu będę mógł realizować swoją pasję - prawo kanoniczne - otwarcie i co dla mnie ważne ze zrozumieniem ze strony innych.
Dziękuję za życzenia.
Gorąco pozdrawiam,
Marcin Krzemiński
Wyslane przez: Mrcin
Email:
Andrzeju,
I z Tobą się zgadzam. Ale proszę Cię byś pamiętał, że to Ojcie Święty JP II promulgował Kodeks, w tym i kan 1095 nr 3.
To, że zdarzają się nadużycia - trzeba je za wszelką cenę eliminować i tłumaczyć do upadłego że to nie "rozwód" czy "wyczyszczenie kartoteki".
Jasne,że w pierwszej kolejności należy walczyć o związek - stąd konieczność by sędzia namawiał strony do pogodzenia.
Ale każdy człowiek jest osobą, która nie zawsze zachowuje się racjonalnie i też nie zawsze robi to co chce. Problem "stwierdzania nieważności małżeństwa" w Kościele jest bardzo skomplikowany, tak jak sami ludzie.
Marcin
--------------------------------------------------------------------------------
Wyslane przez: Piotr
Email:
Drogi Andrzeju, absolutnie nie watpie w to, ze naduzycia, jakie czasami moga sie przydarzyc maja miejsce, a Papiez mocno je krytykowal. Papiez jest najwyzszym Ustawodawcom prawa w Kosciele i jego Strozem, stad nie mogl przymknac oko na podobna praktyke, jesli zostal zaalarmowany, ze takowa ma miejsce. Papieskie przemowienia do Trybunalu Roty Rzymskiej sa wskazowkami dla wszystkich Trybunalow na swiecie. Przemowienie, ktore generalnie usiluje dotknac wszelkich istotnych aspektow Sadownictwa koscielnego. To nie znaczy, ze sa dobre lub zle Trybunaly. To znaczy tylko, ze Ojciec Swiety uwrazliwial nas przed popadnieciem w fenomen "falszywego milosierdzia". My wszyscy powinnismy sie tego wystrzegac, majac jednoczesnie na uwadze, ze ten sam Ojciec Swiety lata wstecz przemawiajac do Roty Rzymskiej stwierdzil, ze sprawiedliwosc w Kosciele musi byc sprawowana z miloscia. Nie zrozum mnie prosze, ze opowiadam sie za "falszywy milosierdziem", ale tak samo uderzylo mnie to okreslenie "sprawiedliwosc sprawowana z miloscia".
Pytasz - dlaczego tak malo sie o tym mowi, ze taka naganna praktyka uderza w sakramentalne malzenstwa.
Wierze, ze nie ma na swiecie tak duzo tego rodzaju przypadkow, stad nie ma zapewne potrzeby rozwijania tego tematu, a w koncu, jesli jest taki problem to dotyczy on bardzo zawezonej grupy ludzi. Dlaczego wiec niepokoic tym problemem wieksze grono Wiernych. Nie wszystkie rzeczy da sie wszystkim wyjasnic, tak jak nie wszyscy sa w stanie to zrozumiec, lub nawet moga byc zainteresowani takimi sprawami. Przez wszystkie lata mojej pracy w Trybunale na roznych pozycjach, staralem sie zawsze szukac faktow, ktore budowaly moralna pewnosc w kwestionowanym malzenstwie. Wierze takze, ze dzialajac jako Adwokat z wielka gorliwoscia bronilem i bronie zawsze prawdy. Wierze takze, ze wszyscy, z ktorymi przyszlo mi sie zetknac w tej pracy czuli podobne powolanie, a mianowicie SZUKANIE PRAWDY.
Jesli sie szuka prawdy, to tam nie ma miejsca na "falszywe milosierdzie". Chcialbym w tym miejscu powiedziec takze, ze pojecie "falszywego milosierdzia" nie moze byc takze zastosowane w przypadku gdy udowodniono, ze strony zawarly malzenstwo niewaznie, ale poniewaz, ktoras strona czuje sie tym dotknieta, wiec Trybunal powie inaczej.
Znowu pytasz, co maja zrobic ci wierni, kochajacy malzonkowie, ktorzy widza... Widzisz, natura tego zwiazku zawiera sie w akcie woli wyrazonym przez osoby, ktore uwazamy za dojrzale, i ktorym Prawo tego nie zabrania. Tak wiec malzenstwo tworza dwie osoby - mezczyzna i kobieta, ktorzy wzajemnie udzielaja sobie tego sakramentu, (jesli, oczywiscie oboje sa ochrzczeni).
W procesie koscielnym w odroznieniu od cywilnego nie rozwiazuje sie zwiazku, poniewaz strony sie znudzily soba, albo z tytulu wielu roznych zachcianek. W Trybunale koscielnym nie sadzimy stron i te dobra wynagradzamy, a zla ukarzemy. Kosciol bada czy ten zwiazek malzenski zostal zawarty waznie, poniewaz ktoras ze stron wysunela przed Trybunalem swoja watpliwosc. Kosciol jest zobowiazany w chwili wysuniecia realnej watpliwosci przeprowadzic proces, aby powiedziec stronom, co sie stalo z ich "aktem zawierania malzenstwa"(actus quo). Chcialbym, aby kazdy zrozumial, ze proces koscielny dotyczy przeszlosci (czyli aktu prawnego, ktory zostal zawarty w przeszlosci), a nie dotyczy przyszlosci (czyli nie odnosi sie do faktu czy strony chca zawrzec nowe zwiazki czy nie), aczkolwiek Trybunal koscielny moze nalozyc w powaznych przypadkach restrykcje na strony odnoszace sie do ewentuanej proby zawarcia nowego zwiazku malzenskiego w Kosciele. Powiem Ci szczerze, ze tym, ktorzy pozostaja niejako dotknieci faktem, ze druga strona wniosla Skarge do Trybunalu sugeruje zadanie sobie kilku prostych pytan, np. Z jakich motywow zawarlismy oboje to malzenstwo? Czy nasze malzenstwo bylo odzwierciedleniem milosci Chrystusa do Jego Kosciola? Czy nasza milosc byla dojrzala, odpowiedzialna i wzajemna? To tylko skromna sugestia szukania szczerej odpowiedzi na to, co sie stalo. Wierze, ze nie jest to idealne rozwiazanie, ale moze pomoze tym cierpiacym dostrzezenie prawdy o swoim wspolmalzonku lub wspolmalzonce.
Dalej, moja osobista opinia jest taka, ze defekt zgody wynikajacy z kanonu 1095 nr 3 wcale nie jest takim "wzglednie latwym" tytulem do udowodnienia, jak myslisz. Problemem jest jednak fakt, ze wiele deklaracji niewaznosci malzenstw wydaje sie, bazujac na kanonie 1095 nr 2 i 3. Ten kanon zostal wlaczony do tego kodeksu, poniewaz sam Jan Pawel II widzial jego potrzebe. Praktyka prawna uzywala tych okreslen, ale dopiero Jan Pawel II ujal je w normie prawnej kanonu 1095. To udowadnia przede wszystkim, ze wspolczesne spoleczenstwo nie dojrzewa juz tak wczesnie do malzenstwa, jak pokolenia dawniej. Moze takze wskazywac na coraz bardziej rozwijajacy sie problem patologicznych rodzin. W koncu kazdy z nas wynosi z domu rodzinnego istotne wzorce, ktore potem przenosiomy na nasze wlasne zycie.
Idac dalej, rozwazajac Twoja wypowiedz, chcialbym powiedziec, ze nie wyobrazam sobie, przykladowo zycia w blogim przeswiadczeniu, ze zwiazek jest niewazny jesli nie otrzymalem wyrokow Trybunalow koscielnych I i II Instancji, lub jesli do deklaracji niewaznosci bylem w stanie dojsc poprzez falsz. Prawda jest taka, ze nas ludzi mozna oszukac, jednak Boga sie nie da.
I jeszcze na koniec taka uwaga. Kilka lat wstecz wraz z zona zostalem zaproszony do udzialu w kursie przedmalzenskim w jednej z polskich parafii. Kurs prowadzil kaplan w towarzystwie dwoch malzenstw, tzn ja z zona oraz inna para. W trakcie tego kursu udalo mi sie w koncu dotknac tematu rozeznania oceniajacego co do praw i obowiazkow malzenskich, jak rowniez zdolnosci do podjecia i wypelnienia istotnych obowiazkow malzenskich. Przyznam sie, ze duza konsternacje wywolalo moje proste pytanie: Czy ktos potrafi wymienic prawa i obowiazki malzenskie. W koncu ich niezrozumienie lub niezdolnosc do podjecia i wypelnienia czynia akt zawarcia malzenstwa niewaznym.
I na koniec juz, przyszlo mi na mysl takie porownanie. Malzenstwo dotyczy ludzi, jest zwiazkiem dwojga ludzi, ktorzy winni je celebrowac codziennie az do smierci. Jednakze wielu sie tego podejmuje, ale nie wie lub nie umie, lub zle go uzywa. Tak jak noz w reku - mozesz ukroic nim chleb, ale mozesz nim zabic drugiego czlowieka.
Przepraszam, ze tak sie rozpisalem, ale zauwazam, ze to forum bardzo mnie wciagnelo.
Pozdrawiam,
Piotr
|
|