Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Sakrament małżeństwa - unieważnienie małżeństwa

Anonymous - 2007-04-17, 15:15
Temat postu: unieważnienie małżeństwa
Chciałem się dowiedzieć jakie muszą być warunki aby starać się o unieważnienie małżeństwa?
Czy konieczne jest orzeczenie o winie współmałżonka czy przy bez orzekania też można wystąpić o takie unieważnienie?

Anonymous - 2007-04-25, 21:10

część niedawno nie chciałeś słyszeć o rozwodzie że kochasz a teraz unieważnienie, ale trzymam kciuki żeby ci się udał zamierzony cel ja jestem w trakcie rozwodu i też zamierzam starać się o stwierdzenie nieważnośći jednak najlepiej porozmawiać z księdzem
Anonymous - 2007-04-28, 21:52

Z tego co wiem to jest jedno zaburzenie psychoafektywne i siedem zaburzeń psychicznych, które upoważniają do podjęcia decyzji o nieważności zawartego związku (mam na myśli popularny tytuł nieważnośći kanon 1095p3, mówiący o niezdolności psychicznej do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich). Jakkolwiek by do tego nie podchodzić naukowo to i tak szanse są spore na unieważnienie. Sędziowie bowiem nie są zobligowani do opierania się w swych decyzjach na opiniach biegłych psychologów/psychiatrów. W moim przypadku żona uzyskała w I instancji nieważność małżeństwa. Śędziowie przypisali mi pewne zaburzenie osobowości (konkretnie miał je Adaś z "Dnia świra" ;-) ) wspierając się twardo ICD-10 (International Code or Diseases) bez jakichkolwiek badań. Po trzech dniach, zrobiłem testy ośmieszające wyrok. Jakbym miał kobitkę na boku, to bym się ucieszył. A ja podążam szlakiem "prawda was wyzwoli". Tylko na początku myślałem, że księża są na tej ścieżce również. Uważam, że mój przypadek jest probierzem czegoś zatrważającego w Kościele. Dość powiedzieć, że JPII trzy miesiące przed śmiercią wydał instrukcję do sędziów "Dignitas Connubi" (czytałem w wersji ang.), która miała właśnie zatamować "rozwody kościelne". Z diabelską bezczelnością mogę powiedzieć, że poznałem patent na stwierdzenie nieważnosći sakramentalnego małżeństwa - doprawdy niewiele trzeba. Lepiej by mi było chyba tego jednak nie wiedzieć.
Anonymous - 2007-04-29, 06:42

Tak sobie pomyslałam, że dobrze, że mój mąż nie wchodzi na to forum, bo miałby gotowy przepis na unieważnienie małżeństwa, a o to mu przede wszystkim chodzi.
Anonymous - 2007-04-29, 18:12

Mimo wszystko nie wydaje mi sie, aby to bylo takie proste, hop siup i juz. Z pewnoscia orzekanie jest po doglebnym zbadaniu sprawy.
Anonymous - 2007-04-29, 18:36

A ja i tak myslę, że to kwestia czasu, który poświęci się na zgromadzenie dowodów itp. I całe szczęście, bo mój mąż czasu nie ma, a w kwestii spraw urzędowych cienki bolek z niego. Chciałby, abym ja za niego wszystko załatwiła. A ja nie chcę, ani rozwodu, ani uniewaznienia.
Anonymous - 2007-04-29, 19:03

Mam na wszystko dokumenty. Sam wyrok to kuriozum - widział je prawnik (katolicki z resztą), ksiądz kanonista oraz psycholog. Wszyscy są w lekkim szoku. Wystarczyło kilka kwitów, które w swej treści moją osobę pomawiają. Np. pismo ks. proboszcza z parafii żony (nie podaję nazwisk, ale mam ten dokument skopiowany), który jako świadek zeznał "jestem przekonany, że ma on zaburzoną osobowość". Sam fakt, że to księża kanoniści w imię Trójcy Przenajś. napisali w wyroku, że jestem chory na coś czego żaden lekarz nie stwierdził budzić musi przestrach. Tak szły na stos czarownice. Dogłębne badanie sprawy??? - raczej ujawnia się tutaj silnie czynnik ludzki w kapłanach - odbierają konflikt małżeński stereotypowo: to kobieta musi byc najprawdopodobniej gnębiona przez mężczyznę. 80% wszystkich spraw jest rozpatrywanych pozytywnie, czyli, że stwierdza się, że do zawarcia małżeństwa nie doszło. A co z dziećmi - my np. jedno mamy. Z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że w moim przypadku nie było dogłębnego badania sprawy, a liczyły się kwity. O czym świadczy taka gafa? Sędziowie mają wszak obowiązek sumienia głosować za ważnosćią, jeśli mają jakiś cień wątpliwości. Inny aspekt jest taki, że jest to zwyczajny biznes. Rozmawiałem po wyroku z panią kanonistką po KUL-u (!!!!!), która z naturalnością rzekała "to dobrze, o to panu chodziło, prawda". Cel jest ustalony: "dostać rozwód kościelny", a klient do niego dąży i jeszcze płaci. Trzeci aspekt: przeświadczenie małżonka, że nim wcale może nigdy nie został, w sposób absolutny zniechęca go do pracy nad związkiem. A to księża doradzają - złóż papiery, przetestuj sprawę. Cała doktryna chrześciajńska - "nieść swój krzyż", "jedni drugich brzemiona noście" - bierze w łeb. Tutaj jawi się nowa perspektywa - małżeństwa wcale nie było, ha.

[ Dodano: 2007-04-29, 20:03 ]
Mam na wszystko dokumenty. Sam wyrok to kuriozum - widział je prawnik (katolicki z resztą), ksiądz kanonista oraz psycholog. Wszyscy są w lekkim szoku. Wystarczyło kilka kwitów, które w swej treści moją osobę pomawiają. Np. pismo ks. proboszcza z parafii żony (nie podaję nazwisk, ale mam ten dokument skopiowany), który jako świadek zeznał "jestem przekonany, że ma on zaburzoną osobowość". Sam fakt, że to księża kanoniści w imię Trójcy Przenajś. napisali w wyroku, że jestem chory na coś czego żaden lekarz nie stwierdził budzić musi przestrach. Tak szły na stos czarownice. Dogłębne badanie sprawy??? - raczej ujawnia się tutaj silnie czynnik ludzki w kapłanach - odbierają konflikt małżeński stereotypowo: to kobieta musi byc najprawdopodobniej gnębiona przez mężczyznę. 80% wszystkich spraw jest rozpatrywanych pozytywnie, czyli, że stwierdza się, że do zawarcia małżeństwa nie doszło. A co z dziećmi - my np. jedno mamy. Z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że w moim przypadku nie było dogłębnego badania sprawy, a liczyły się kwity. O czym świadczy taka gafa? Sędziowie mają wszak obowiązek sumienia głosować za ważnosćią, jeśli mają jakiś cień wątpliwości. Inny aspekt jest taki, że jest to zwyczajny biznes. Rozmawiałem po wyroku z panią kanonistką po KUL-u (!!!!!), która z naturalnością rzekała "to dobrze, o to panu chodziło, prawda". Cel jest ustalony: "dostać rozwód kościelny", a klient do niego dąży i jeszcze płaci. Trzeci aspekt: przeświadczenie małżonka, że nim wcale może nigdy nie został, w sposób absolutny zniechęca go do pracy nad związkiem. A to księża doradzają - złóż papiery, przetestuj sprawę. Cała doktryna chrześciajńska - "nieść swój krzyż", "jedni drugich brzemiona noście" - bierze w łeb. Tutaj jawi się nowa perspektywa - małżeństwa wcale nie było, ha.

Anonymous - 2007-04-29, 20:14

A ja wciąż jestem beznadziejnie naiwna (jak twierdzą niektórzy moi znajomi). Dlaczego? Wciąż wierzę w posłannictwo kapłanów, w czyste intencje człowieka, w to, że nie wszystko robi się dla pieniądza, że ciągle są na świecie ludzie, dla których czyste sumienie jest wartością.
Anonymous - 2007-04-29, 21:00

I dobrze Pestko- bo tacy ludzie są na świecie.
Tylko takie ....... jednostki psuja opinię.
Nie przestawajmy więc wierzyć- bo ja tez wierzę- bo znam takich "ludzióf".
Sciskalska jezdem :mrgreen:

Anonymous - 2007-04-29, 21:21

Istotą problemu są wadliwe procedury i metodologia postępowania sądu. Indywidualne sumienie sędziów może zachować swoją pierwotną czystość. No problem. Pilot może zapraszać pasażerów na pokład samolotu i z czystym sumieniem gwarantować im bezpieczny lot, choć to tylko konstruktorzy silnika mogą mieć wiedzę, że w pewnych okolicznościach są one podatne na awarie. Np. Abp J.Peatz z Poznania został odsunięty przez papieża od pełnienia obowiązków, a któryś z biskupów powiedział o nim, że ma "zafałszowane sumienie". Rozmawiałem krótko z ks. oficjałem po wyroku - zrobili to z czystym sumieniem. Gdy zawodzą sposoby dociekania prawdy i ponadto pojawia się rutyna to jakość procesu staje się mierna jednak bez szwanku w zakresie czystości sumienia. Poza tym nieomylny jest tylko papież, a nie Sąd Metropolitalny. Małżonek może z kolei w swoim sumieniu nigdy nie uznać wyroków tego sądu. Kościół ma naturę dwoistą: sacrum+sociedas. Tkanka społeczna (np. osoby kapłanów) ze swej natury jest ułomna i domaga się modlitwy pozostałych wiernych świeckich.
Anonymous - 2007-04-29, 21:41

Cytat:


część niedawno nie chciałeś słyszeć o rozwodzie, że kochasz a teraz unieważnienie,


Sam dlugo zastanawialem sie na uniewaznieniem mojego sakramentu ( uznaniem za niebyle) ale z pelna swiadomoscia zrezygnowalem i wiem ze Chrystus jest ze mnie zadowolony:

Primo - mozna z milosci wnioskowac do Kosciola o uniewaznienie czy separacje
Secundo - jesli beda bledy w oswiadczeniu woli ktore mogly by uczynic wasz sakrament niebylym - to sad koscielny przebada najpierw czy nie da sie tego uwaznic lub z laciny konwalidowac;
Tertio - jesli macie psychologiczne problemy ze soba - to sad koscielny przebada czy byliscie zdolni zyc razem i czy tego nie mozna naprawic; i konwalidowac
Quatro - jesli bylo zatajenie przyczyny takiej ktora czyni akt zaslubin niewaznym ( wprowadzenie w blad) to mozna starac sie o osadzenie sprawy albo konwalidowac;
Quito - jesli ktores z was nie chcialo miec dzieci lubich nie moglo miec a to zostalo zatajone - malzenstwo mozna uniewaznic, ( to czesto) albo konwalidowac;
Sexto - jesli ktos wszedl w sakrament by uzyskac zameldowanie w duzym miescie, albo kartki na wodke dopuszczal wyraznie jego rozerwalnosc w trakcie skladania przysiego to tez powod do uniewaznienia albo po zmienia podejscia strony lub stron konwalidowac;
Septimo - choroby - trzeba dobrze wystudiowac w kodeksie
Otavo - przysiega pod przymusem lub niedobrowolna - czeste - mozna zgosic do sadu lubkonwalidowac
i wiele innych. To bardzo sensowne i praktyczne przypadki chociaz nieraz niewyobrazalne dla normalnego smiertelnika

Najpierw czlowiecze sam lub ty i twoja Pani powinniscie miec moralne przekoanie, ze to taka byla sytuacja niewaznosci i ze podporzadkujecie sie bez lamania in narazania wiary swojej orzeczeniu Kosciola.

Trzech swiadkow to minimum.

Sad koscielny w warunkach Polski wydaje orzeczenie w dwu instancjach - jeden w Twojej diecezji i drugi w diecezji nie sasiadujacej z Twoja. Jesli oba sady przychyla sie do twojego lub zony wniosku to uniewaznienie jest orzeczone. `Taka procedura trawa dlugo od dwu lat do wielu lat.

Trzecim szczeblem jest Stolica Apolstolska.

Na ogol przy kazdym sadzie sa poradnie prawne i najlepiej tam isc. tylko musisz wiedziec z czy idziesz. W procedurze jest formularza ktory jest dokladnym przedstawieniem Twojego powodu zwrocenia sie do sadu. Opisujesz sam sytuaje takjak ja widzisz

Sad moze i bywa pomocny do rozeznania swojej sytuacji. Tam nie beda na Ciebie krzyczec a beda starali Ci sie pomoc. Prawnie - psychologicznie - lekarsko itd

Nie ma co sie bac - chociaz to ciezkie przezycia. No i potrzebne sa pieniadze, ale wbrew temu co ludzie mysla nie o pieniadze tu chodzi i oplaty nie sa nieludzkie.

Curragio!
:idea: :?: :mrgreen: :-( :-? :shock: :cry:

Anonymous - 2007-04-29, 21:51

Dojrzała wiara w takich "ludzióf" polegałaby myślę na tym, że pomimo jaskrawych błędów ich się nie przekreśla, nie neguje się roli Kościoła czy kapłanów. Wierzy się w człowieka mimo jego widocznych ułomności. Tak jak kiedyś rzekł ks.M.Maliński : dostać w pysk od ukochanej osoby i dalej ją potrafić kochać. Nie ma sensu przeczyć faktom, i utrzymywać że wszyscy księża to chodzące kapliczki. Chyba, że ktoś ma wiarę dziecka pierwszokomunijnego i to grodzi utratą właściwej perspektywy. Musimy aspirować do dojrzałych chrześcijan wpatrzonych w Jezusa, którego tyle osób zawiodło, którzy tak wiele Mu zawdzięczali a mimo to odnaleźli oni do Niego drogę, bo nie została on dla nich zamknięta.
Andrzej - 2007-04-30, 00:22

petrus napisał/a:
Uważam, że mój przypadek jest probierzem czegoś zatrważającego w Kościele. Dość powiedzieć, że JPII trzy miesiące przed śmiercią wydał instrukcję do sędziów "Dignitas Connubi" (czytałem w wersji ang.), która miała właśnie zatamować "rozwody kościelne". Z diabelską bezczelnością mogę powiedzieć, że poznałem patent na stwierdzenie nieważnosći sakramentalnego małżeństwa - doprawdy niewiele trzeba. Lepiej by mi było chyba tego jednak nie wiedzieć.


Niestety smutna to prawda, że tak często - zbyt często jedynym proponowanym lekarstwem na ciężki kryzys małżeński... jest sugestia ze strony niektórych osób duchownych pójścia do sądu biskupiego. Czekam na obiecane świadectwo Łukasza, którego małżenstwo jeszcze nieco ponad rok temu przeżywało mocny kryzys, a dziś ma go już za sobą. Na szczęście nie posłuchali się osoby duchownej, by pójść do sądu biskupiego... I Bóg im wynagrodził!!! Spodziewają się potomka, a jednoczesnie pracują nad swoim związkiem. :) Tak działa łaska sakramentu!!!

Łukaszu!!! Dotrzymaj obietnicy i złóż świadectwo, proszę... :-)

Anonymous - 2007-04-30, 08:08

Jestem zszokowana takim działanie księży. I smutno mi się zrobiło, że nawet w tych kręgach moralność i stosowanie Boskich nakazó jest na zerowym poziomie.
Anonymous - 2007-04-30, 13:00

Nie znam sprawy, wiec nie chce mowic, ze to niemozliwe, ale ci ksieza sa, uniwaznienie malzenstwa to kwestia czasu etc. Moze Toba kierowac rozgoryczenie i zal, moze tak byc,a moze masz racje, tak jak pisalam nie wiem. Jezeli chodzi o mnie to wierze, ze sady biskupie nie dzialaja tak jak opisales i kieruja sie madroscia Ducha Sw.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group