Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Czy pozwolić mu odejść?

Anonymous - 2006-06-13, 12:49

Masz rację Mateusz. Ja też mężowi o tym mówiłam, ale on nie wierzy. Myślę jednak, że jeszcze nadejdzie taki czas, że zrozumie. Bo on sam jest jeszcze na niższym etapie - jemu się wydaje, że prawdziwa miłość=zauroczenie. I narazie trwa w takim stanie euforii ze swoją kochanką.
Anonymous - 2006-06-13, 14:06

Musicie miec swiadomosc w jakiej uludzie zyja Wasi malzonkowie, mysla, ze teraz sa najszczesliwsi, mysla, ze wyrwali sie spod Waszego jarzma, trzeba sie modlic o moment kiedy stana w "swietle" i spojrza na siebie i na to co zrobili,
oni nie wiedza nic, Szatan tak znieksztalcil im rzeczywistosc, ze nie patrza jak do tej pory. Prawidlowo.

Anonymous - 2006-06-13, 14:21

Tak, to prawda. Każdy dobry gest czy słowo traktowane jest jak podstęp, a jakaś wpadka, niedopatrzenie czy też złe słowo (bo takich tez trudno w takim stanie uniknąć) jest wyolbrzymiane. Mój mąż używa takich absurdalnych argumentów, że ja mu chcę odebrać dzieci, że czytam jakieś głupie książki psychologiczne (dojrzał gdzieś Dobsona), że gram nieczystą grą i kiedyś sromotnie przez to przegram. A ja sie tylko odsunełam, zaczęłam robić swoje, dzwonię i rozmawiam jak muszę. Jak ciężko to znieść.
Anonymous - 2006-06-13, 16:28

Trzymaj sie Elaka.
Nie mialam tego szczescia znalezc tego forum w najgorszym momencie swego zycia, tyle rzeczy bym wiedziala, ze takimi sa, i ze to "normalne", jednak udalo mi sie z pomoca Boga odzyskac meza, choc malzenstwo odzyskujemy ciagle, pomalu, nic nie jest tak samo, a strach ze sie nie uda jest ciagle, jednak chcialam napisac, ze cierpie ze wszystkimi, i jestem z Wami sercem i modlitwa,
moj maz niedawno wyznal, ze byl glupi, bo dal sie omamic, jakiz byl glupi, gdy myslal, ze moze zaczac zycie z nia- zycze Wam tego samego.
Czytajac niejedne slowa zauwazam, ze u mnie bylo tak samo, podkreslam tak samo, te same zachowania, slowa malzonka, ta sama sila nieczysta pcha ich do tego, oni kiedys tego beda gorzko zalowac, beda bardzo zalowac, czlowiek kazdy jest ten sam, nawet pragnienia ma te same - rodzina, kiedys pozaluja i wroca, Bog zwyciezy.

Anonymous - 2006-06-13, 19:46

Tosiu, Twoje słowa sprawiają, że człowiek nabiera sił i trwa dalej. Jak to dobrze, że są tacy ludzie, którzy swoim świadectwem mówią o wielkości Boga. Ja też wierzę, że mój mąż kiedyś się obudzi. Już nawet nie narzucam mu się. Wiem, że on sam musi do tego dojść. Tylko boję się, że złoży pozew rozwodowy, zanim zrozumie, co zrobił. Czy u Was była mowa o rozwodzie?
Anonymous - 2006-06-13, 20:39

Wanboma, a jak myslisz?
Niestety, moj malzonek chcial zebysmy sie rozwiedli, zeby bylo jeszcze lepiej opowiadal mi jakie to ma plany z nowa wybranka, jak sie beda dorabiac mieszkania itp, ze chce sie rozwiesc, zeby z nia wziac slub, sluchalam go jak obcego czlowieka i nie wierzylam, ze moze tak mowic, normalnie- jakby mi podrzucili klona! To bylo takie niemozliwe i nieprawdziwe,
jesli Twoj maz bedzie Ci mowil cos o rozwodzie, nie podejmuj wcale tematu, powiedz, ze dzisiaj zle sie czujesz i boli Cie glowa, nie odzywaj sie! Ja tak robilam, podzialalo. Mow tak za kazdym razem. Nie dyskutuj z nim, u mnie to nie trwalo dlugo, bo jak moze wiesz, po miesiacu moj maz wrocil do mnie, a teraz mowi, jaki byl glupi i jak dal sie latwo zmanipulowac (przez nia ),
Dobro zwyciezylo, dlatego chce Was podtrzymac na duchu, ze dla Boga nie ma rzeczy niemozliwych, ja naprawde nie mialam juz nadziei, dopiero na tych stronach zobaczylam takich wspanialych ludzi jak Wy ktorzy walcza z taka determinacja, ja stracilam nadzieje, Dobsona przeczytalam po powrocie, nie bylam taka madra jak Wy, Bog naprawde dziala w modlitwie, moja Babcia Kochana sie modlila za Nas, no i ja z dziecmi.

Anonymous - 2006-06-13, 21:02

Tosia kochana, pisz więcej takich słów. I moze zmień już podpis na "Już po kryzysie" :) Gorąco pozdrawiam wszystkich.
Anonymous - 2006-06-14, 05:08

Tak, Tosiu, tylko u Ciebie to krótko trwało. Mego męża już nie ma czwarty miesiąc...
Anonymous - 2006-06-14, 06:29

Tosia napisał/a:
a teraz mowi, jaki byl glupi i jak dal sie latwo zmanipulowac (przez nia ),
Dobro zwyciezylo, dlatego chce Was podtrzymac na duchu, ze dla Boga nie ma rzeczy niemozliwych, ja naprawde nie mialam juz nadziei, dopiero na tych stronach zobaczylam takich wspanialych ludzi jak Wy ktorzy walcza z taka determinacja, ja stracilam nadzieje, Dobsona przeczytalam po powrocie, nie bylam taka madra jak Wy, Bog naprawde dziala w modlitwie, moja Babcia Kochana sie modlila za Nas, no i ja z dziecmi.


Tosiu, czy Twój mąż jest teraz lepszym człowiekiem?

Anonymous - 2006-06-14, 08:11

Mąż mojej koleżanki, po takich "fikach mikach" jest jak do rany przyłóż, trochę nawet denerwuje ją jego nadopiekuńczość w stosunku do córeczki :mrgreen:
Anonymous - 2006-06-14, 08:21

Mój niestety nic. MOże dlatego, że nie odszedł i nie wrócił, tylko cały czas był. I pewnie dlatego , że to ona zrezygnowała z romansu, a nie on. On chyba nic nie zrozumiał. I już wątpię, czy zrozumie.
Anonymous - 2006-06-14, 08:33

Elzbieta
Malzenstwo jest inne, bo relacje miedzy nami sa inne, oparte na innej wiezi, wszystko jest inne, zachowania meza takie, jakby chcial mi wynagrodzic, upominki, prezenty takie jakich nigdy nie mialam, pomoc w kuchni,
na poczatku byl ciagle inny niz przed, uzalezniony ciagle jeszcze od niej, myslacy o niej, ukradkiem, interesujacy sie co u niej, straszne to bylo dla mnie, jak mu uswiadomic, ze powinien zerwac kontakt definitywnie?, tzn nie wyobrazalam sobie, zeby sobie slali sms (nawet sporadycznie), gotowalo sie we mnie jak mi mowil, ze sie interesuje co u niej, dopiero po 4 miesiacach powrotu powiedzial, ze teraz widzi jak byl przez nia manipulowany, wiec to troche trwalo,
Porada psychologa dla meza byla i jest nieodzowna, trzeba przywracac normalnosc.
Maz zawsze podkreslal, ze jest mi wierny jak pies, a potem zrobil to tak na oczach wszystkich, przy dzieciach, tak naturalnie, teraz sie wstydzi wobec nich.
U ludzi ktorzy zdradzaja zaciera sie granica gdzie jest dobo, a gdzie zlo i potem trzeba przywrocic prawidlowe granice, u nas to trwa, z pomoca psychologa.

Wanboma trzymaj sie dzielnie, ja myslalam ze moj nigdy nie wroci, tylko w sercu czulam, ze kiedys bedziemy razem, spodziewalam sie ze za pol roku.

Anonymous - 2006-06-14, 08:45

Ja też jakoś daję sobie czas do Bożego Narodzenia :). Po drodze rocznica ślubu - to będzie żałosna rocznica. Ale nie liczę na szybki cud. Jednak w podświadomości na jakiś liczę. Czy też będziemy musieli podjąć bardziej radykalne kroki? Do września odłożyliśmy sprzedaż mieszkania i zakup dwóch mniejszych. Nie chciałabym tego. Ale czasem jest to nieodzowne, by wrócić do siebie. Teraz mieszkamy razem, ale osobno.
Anonymous - 2006-06-14, 08:46

Właśnie Tosiu, zaciera się u nich granica między dobrem, a złem...
Kiedy ja próbowałem wyegzekfować u żony, by już 4 lata temu, to powtarzała mi, że nie mogę jej tego zabronić... He he, a zawsze powtarzała, że ona potrafiłaby być tylko z jedym mężczyzną do końca życia, a mnie ciągle posądzała, że je na pweno ją zdradzę, bo jestem mężczyzną... :-(

Anonymous - 2006-06-14, 09:13

Witajcie
Jesten nowy na forum. Kolejny zdradzony facet. Czytam co piszecie i to dodaje mi sił. Poruszyliscie temat rozeznania dobra i zła. Ten problem tyczy każdego z nas. Jesteśmy tacy sami jak nasi niewierni małzonkowie popełniamy tylko inne błędy. Przynajmniej tak myslę i jest mi wtedy łatwiej wybaczać. A jak pomóc małżonkowi? Tylko miłością i modlitwą. Nic nie osiagniemy sami z siebie. Będziemy tylko meczyć się kazdego dnia oczekując przełomu. Musimy byc cierpliwi. Polecam wam wszystkim "O nasladowaniu Chrystusa" Tomasza a Kempis. Szczególnie rozdział XIX "o znoszeniu krzywd i kto jest naprawdę cierpliwy"


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group