Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Świadectwa - Jezu Ufam Tobie !

Anonymous - 2007-02-04, 10:12

Anez, życzę Ci wytrwałości. Skąd ja to znam - nadwrażliwa osoba i mąż realista? To tak, jak u mnie. Mój mąż zupełnie mnie nie rozumiał - dwa różne światy. Co gorsza - moją wrażliwość odbierał jako objaw nienormalności.
I masz rację - nie ma rzeczy przegranych - z naszego ogromnego doświadczenia wyciągamy wnioski - jak żyć, komu zaufać, uczymy się dostrzegać coś jeszcze.
Ja akurat nie modlę się już o nawrócenie męża, ale proszę Boga, by kierował moim życiem, proszę o pokorne przyjęcie tego, co mi ześle, o rozeznanie Jego woli.

Anez - niech Pan Bóg strzeże Ciebie.

Andrzej - 2007-02-04, 11:06
Temat postu: Modlitwa o uzdrowienie małżeństwa
Anez napisał/a:
W kazdej Komunii św. proszę zamego Męża...
choc nie wiem na ile starczy mi sił... ale wiem, że tak trzeba..


Już od dłuższego czasu na każdej Eucharystii, gdy przyjmuję Chrystusa podczas Komunii św., zawsze w tej świętej chwili uwielbiam Boga słowami: "Uwielbiam Cię Panie Jezu w sercu mojej żony Kamy".

Myślę, że prawdziwa sakramentalna miłość polega na pragnieniu uzdrowienia i zbawienia duszy ukochanego współmałżonka. Warto więc modlić się o uzdrowienie duszy każdego, a szczególnie tego naszego marnotrawnego lecz ukochanego męża czy naszej marnotrawnej lecz ukochanej żony. :)

Anonymous - 2007-02-04, 17:48

Kochana Anez,
jakżedobrze Cię rozumiem.
Czuję podobnie jak Ty... Mój mąż także postępuje podobnie.
Po ludzku - nie da się zrobić nic, ale właśnie wtedy jest miejsce dla Boga!
Bóg jest Wielki! Jest Miłosierny. Jest Wszechmogący.
Nie trać nadziei!
Kasia

Anonymous - 2007-02-04, 18:12

Dziękuje Wam za słowa otuchy, które utwierdzaja mnie w przekonaniu, że nie mogę ustawać w modlitwie. Mam nadzieję, że z Bożą pomocą wytrwam, nie poddam się, choć przychodzą też chwile trudne. Wiem, że powinnam zdać się wyłacznie na wolę Bożą, bo tylko Bóg wie, co tak naprawdę jest dla nas najlepsze. Casem to mi się udaje, wtedy czuję spokój. Są też chwlile, gdy wpadam w rozpacz i beznadzieję. Wtedy wołam do Boga z płaczem prosząc o miłosierdzie, wciąż mam poczucie winy i słusznie, bo powinnam je mieć, w tym wszystkim jest też wiele mojej winy. To co się stało, to konsekwencje naszego dotychczasowego życia.
Wiem, że muszę odpokutować za swoje winy, by się oczyścić, nie ma lekko... Muszę też modlić się za męża, myślę, że wrew pozorom, nie jest Mu też aż tak lekko, choć wygląda na szczęśliwego. Oboje potrzebujemy nawrówcenia, wtedy i tylko wtedy możemy dostać od Boga szansę. Wytwała modlitwa i skrucha, choć niestety jednostronna,czyni cuda i żyję tą nadzieją.
I chyba tylko niektórzy ludzie z mojej wspólnoty i Wy tutaj na forum to rozumiecie, w opinii pozostałych - sprawa jest raczej przegrana.
Modlę się za nas wszystkich.

Anonymous - 2007-02-05, 10:51

Kochani...
Niewiele może piszę i udzielam się tutaj na forum, ale jestem z Wami i myślami w modlitwie i "oczami" w postach. Niezwykle pomaga mi to trwać, a rzekłabym, że nawet w pewnym sensie żyć.
Jestem spokojna, choć z ludzkiego punktu widzenia, właściwie nie powinnam.Kłopot goni kłopot, trudności się piętrzą i świetlanej przyszłości jakoś nie widzę. Ale wcale jej nie wypatruję, a problemy jakoś są poza mną lub obok. Więc skąd te poczucie spokoju? Jedyne uzasadnienie to to, że Bóg działa i tego chce dla mnie.Pomimo, że nic sie nie zmieniło na lepsze w sensie mojego małzeństwa ( ale tego nie wiem na pewno, bo przecież nie mam żadnego kontaktu z mężem) nie martwię się co dalej przyniesie los. Z całą pewnością mogę powiedzieć Wam, że na własnej skórze doświadczam zmian siebie. Tak do końca nie umiem tego okreslić na czym polegają, ale czuję to, wiem, że inni tak samo dostrzegają.Cieszę i upajam się tymi zmianami, bo jakoś lżej się żyje. Może nieźle to jednak dziwić, tym bardziej, że jestem prawie ogołocona z dóbr w większości ludzi mniemaniu koniecznych do przetrwania. Tak jest dobrze. Wyciszyłam się i to bardzo. Narazie mam ten etap.I czuję się szczęsliwa.Mogę nawet powiedzieć, że od niedawna, po paru miesiącach od rozstania z mężem, jestem wdzięczna Bogu za to doświadczenie życiowe.Wliczając w to przeogromne cierpienie. Dziś szkoda mi już czasu na rozważanie pytań, jest jak jest, a co było to było.taki podział pozwolił ruszyć mi do przodu.Nagle wszystko co było złe stało się nijakie, bez wyrazu, bezsensu. Rzeczywiście na 100 a nawet 1000% mogę zaświadczyć, że oddanie WSZYSTKIEGO w ręce Boże to jedyne wyjście w każdej sytuacji beznadzieji.
Podejrzewam, że gdybym to chciała powiedzieć mężowi- śmiałby się do rozpuku, wyszydziłby moje słowa przed innymi. Ale nie dbam o to. Wierzę, że kiedyś i on doświadczy tego, co piękne, choc bardzo trudne- powrotu do uznania PRAWDY Jedynego.I to faktycznie byłby cud i to na skalę światową.Ja też z początku myślałam, że jestem samowystarczalna.Potem, jednak przyszło mi się zmierzyć z tym przekonaniem, aż do momentu uznania siebie za tak mizernego, małego człowieka, że wydawało mi się, że nie zasługuję na cokolwiek, a juz na pewno nie na choćby najmniejsze spojrzenie i zainteresowanie ze strony Boga. A On jednak upomniał się o mnie i to jest dla mnie największe jak do tej pory przeżycie.Trwa ono nadal i jest tak silne, że odczuwam je jako swojego rodzaju intymność, dlatego tak mało piszę na forum. I co z tym wszystkim począć mam?
Namotałam w poście nieźle, ale taka była namotana cała moja droga do tego punktu w którym dziś się znajduję.
Dziewczyny i chłopaki- trzymajcie się, wszyscy jesteście super wspaniałymi, wartościowymi ludźmi. Uczę się się ciągle od Was tylu rzeczy i spoglądam z podziwem.
Czy codzienna 10- tka różańcowa za nas wszystkich jest wystarczająca?
Łączę pozdrowienia.

Anonymous - 2007-02-05, 12:14

Anez :)
Napisałaś ,że „Oboje potrzebujemy nawrócenia, wtedy i tylko wtedy możemy dostać od Boga szansę”

Muszę to sprostować , wybacz:)
Szansa jest zawsze , nie tylko jak się nawracamy, przemieniamy. Ma ją nawet ten ,kto się nie nawraca, każdy grzesznik , nawet ten zatwardziały, mamy ja wszyscy niezależnie w którym miejscu wędrówki do Boga się znajdujemy, albo nawet jeśli znajdujemy się na drodze do Mamona.

Ludziom trudno uwierzyć w dobroć Boga, taką prostą i zwyczajną. Bóg nie jest skomplikowany, to my szukamy komplikacji. Trybunał Miłosierdzia – Sakrament Pokuty , jest tak prosty , a jednocześnie jest tą szansą na Boga , na życie w Nim. Po prostu..., a potem ,żeby dać nam siły i pokrzepić nas ,daje nam siebie w Eucharystii na wszystkich ołtarzach świata:)

A tak mówi Chrystus do Faustyny:
„Pisz , mów o moim miłosierdziu. Powiedz duszom, gdzie mają szukać pociech, to jest w trybunale miłosierdzia: tam są największe cuda, które się nieustannie powtarzają. Aby zyskać ten cud, nie trzeba odprawiać dalekiej pielgrzymki ani też składać jakichś zewnętrznych obrzędów, ale wszyscy przystąpić do stóp zastępcy mojego z wiarą i powiedzieć mu nędzę swoją, a cud miłosierdzia Bożego okaże się w całej pełni. Choćby dusza była , jak trup rozkładając się i choćby po ludzku nie było już wskrzeszenia, i wszystko juz stracone – nie tak jest po Bożemu, cud miłosierdzia Bożego wskrzesza te duszę w całej pełni. O biedni , którzy nie korzystają z tego cudu miłosierdzia Bożego, na darmo będziecie wołać , ale będzie już za późno” ( Dz.1448)

Napisałaś jeszcze o poczuciu winy
Jest pewna różnica między skruchą , a poczuciem winy. Dla mnie poczucie winy było tylko i wyłącznie wielkim ogranicznikiem , który uniemożliwiał mi radowanie się w Bogu i rozdawanie tej miłości ( i to też zrozumiałam niedawno),nawet do tego stopnia ,że popadałam w skrupulatyzm, tragiczne, nie polecam:) Jeśli Bóg nam przebacza i daje nam tylko „Zdrowaś Mario” to niech tak będzie i cieszmy się . To nasza pycha często ubiera się w kiecki pt. „Ja musze bardzo mieć ogromne poczucie winy”, zamiast cieszyć się przebaczeniem .

Pozdrawiam:)

Anonymous - 2007-02-05, 12:36

Silva napisał/a:
Kochani...
Czy codzienna 10- tka różańcowa za nas wszystkich jest wystarczająca?
Łączę pozdrowienia.

Za nas tak, wystarczy..
Oprócz tego pamiętaj o Aniołach Strózach i duszach czyśćcowych, bo te ostatnie nie mogą modlić się za siebie :-(
Ale ! mogą i modlą się za Ciebie, gdy je o to poprosisz :-)

Anonymous - 2007-02-06, 00:39

Wczoraj miałam bardzo zły dzień, znów prześladowały mnie jakieś natrętne myśli, których nie umiałam odgonić, i znów wołałam do Boga.. żeby się tym zajął, bo tracę siły.
I spotkałam ludzi z mojej wspólnoty, którzy dodali mi otuchy i Wy tutaj stale jesteście w pogotowiu... Mogę więc śmiało powiedzieć ( nie wiem, czy uda mi się dosłownie zacytować):
że "za widzialną ręką człowieka - jest ukryta ręka Boga".
Dziękuję Bogu, że stawia mi na drodze wspaniałych ludzi.
Dziękuję Wam.
Pozdrawiam cieplutko.

Anonymous - 2007-07-30, 13:32

Dziś mija kolejna rocznica ślubu:)
Wczoraj mieliśmy mszę św. właśnie z tej okazji.
Potrzeba wiele modlitwy, bardzo wiele.
Dziś rozumiem i widzę wszelkie starania Boga o człowieka.
Czekam na nawrócenie mojego męża. Widzę jakie to ogromne cierpienie wypływające z walki z Bogiem, jaki to dramat...szczęśliwa jestem ,że mogą być częścią zbawczego planu Bożego w służbie dla męża.
Na ten moment nie jesteśmy w kryzysie, to zupełnie coś innego.
Mogę patrzeć i być świadkiem realizacji planu Bożego , a co najważniejsze nie przeszkadzać w tym planie. Mogę cieszyć się tymi "okruchami ze stołu" o które w Ewangelii prosi poganka Chrystusa. Mogę cieszyć się,że jestem świadkiem drobnych cudów. Wreszcie mogę cieszyć się ,że jesteśmy razem, a co najważniejsze,że z wielką premedytacją mogę wielbić męża w jego sercu , bo nie tylko ciałem , ale i duchem jesteśmy złączeni.

Prosiłam męża o następne przynajmniej 50 lat...:) wcale się nie sprzeciwił :mrgreen:

Anezz pozdrawiam cieplutko:)

Anonymous - 2007-07-30, 16:06

Mirelo - Tobie i Twemu mężowi - wzrastania w wierze, optymizmu. Niech Bóg ma Was w swej opiece...
Anonymous - 2007-07-30, 18:21

Mirelko , z okazji Waszej rocznicy życzę Wam z całego serca byście z każdym dniem przyblizali sie do Boga , byście zgodnie wypełniali Jego plan w Waszym życiu i przede wszystkim zawsze RAZEM !!!!!!!!!! Całusy :lol:
Anonymous - 2007-07-30, 20:21

mirelko napawasz optymizem i nadziją i to wielką...
Anonymous - 2007-07-30, 20:32

Mirelko,wszystkiego naj,naj,naj ,niech bóg ma zawsze i do końca Was w swoich rękach
Anonymous - 2007-07-30, 20:58

I ja dolaczam sie do zyczen Mirelo. Zachwytu swiatem, zyciem, miloscia - tego Ci zycze.

_zosia_

Anonymous - 2007-07-31, 08:24

Z serca Wam wszystkim dziękuję za życzenia i te tutaj i te na priv i gg , sms-y.
Dziękuję bardzo i pamiętam w modlitwie.
Pozdrawiam serdecznie:)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group