Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Z życia wspólnoty - Przedstawmy się

Anonymous - 2006-08-05, 22:42

Z dzienniczka św. Siostry Faustyny

PAN JEZUS ZAWSZE WYSŁUCHUJE MODLITWĘ W INTENCJI GRZESZNIKÓW
Powiedział mi Pan: utrata każdej duszy pogrąża Mnie w śmiertelnym smutku. Zawsze Mnie pocieszasz, kiedy się modlisz za grzeszników. Najmilsza Mi jest modlitwa, to modlitwa za nawrócenie dusz grzesznych, wiedz córko Moja, że ta modlitwa zawsze jest wysłuchana.(Dz 1397)

Anonymous - 2006-08-05, 22:45

Nikt Cię o to nie oskarża. Sama wiesz najlepiej czy jesteś czysta przed Bogiem. Sama wiesz czy zrobiłaś wszystko żeby to małżenstwo uratować i sama wiesz ile jest w tym Twojej winy.
Każdy z nas wcześniej czy później odpowie sobie na te pytania.

Anonymous - 2006-08-06, 00:17

Chyba gubię się kto do kogo pisze, kto komu odpowiada. Nie było mnie wczoraj, byłam w Sanktuarium Maryjnym w Oborach i tych odpowiedzi się nazbierało.

[quote="Tadeusz"]Elik widzę, że jesteś znudzona małżeństwem a jednak w jakiś sposób zaciekawiona jak to jest u innych.

To Twoje zdanie Tadeuszu
Pozdrawiam, miłych snów!!!

Anonymous - 2006-08-07, 09:49

Mirela napisał/a:
Pan Bóg rozliczy nas współmałżonków z tego na ile jest wielki mój udział w oddaleniu się lub przybliżeniu się współmałżonka do Boga.


Na szczęście nie tak całkiem i do końca. Nie można wziąść odpowiedzialności za wychowanie małżonka (takie czy inne) przez jego rodziców.
To jaki jest teraz bierze się z wychowywania go (badź braku wychowywania).
Inaczej cała psychologia traci swój sens - na terapii przepracowuje się PRZESZŁOŚĆ, dzieciństwo. Na szczęście żona/mąż nie muszą wziąść za to odpowiedzialności.
Za myśli małżonka, zaniedbania (ukryte, nie nazwane) również nie można wziąść odpowiedzialności - bo te zna tylko Bóg.

Anonymous - 2006-08-07, 18:51

W takim razie Bóg rozliczy rodziców?!
Anonymous - 2006-08-07, 19:48

Wydaje mi się, że każdy jest odpowiedzialny przede wszystkim za siebie, za to kim jest, czy stara się być, za to jak postępuje, jeśli jest dorosły i dojrzały. Myślę, że nasi małżonkowie są także, a przynajmniej powinni być w pierwszej kolejności odpowiedzialni za swoje postępowanie. Nie można winić drugiej osoby za błędy swojego zachowania.
Czy Bóg będzie mnie rozliczał za grzechy mojego męża??? Nie bardzo mi się to podoba, myślę, ze mam dość swoich....

Anonymous - 2006-08-07, 20:27

A nie wiem - kochanka mego męża ma obecnie 19 lat, gdy ją poznał, miała 17. Rodzice to zaakceptowali, ojciec powiedział jeszcze, że pomoże mu pozew napisać i unieważnić małżeństwo. tu myślę, że ojciec też będzie odpowiadał. A zresztą, kto wie?
Anonymous - 2006-08-07, 20:30

No tak, ale każdy za to jak sam czyni...
Anonymous - 2006-08-13, 10:06

Wanboma! Wasze małżeństwo trwa już kilka lat.Niekórzy twierdzą,że takie małżeństwa są już"DOTARTE" czyli małżonkowie powinni się już DOBRZE POZNAĆ. Powiem Ci tylko tyle:twoj mąż i jego młodziutka"kochanka" długo razem nie wytrzymają-ZOBACZYSZ. To nie sztuka żyć krótko z inną osobą. SZTUKA "iść" przez ŻYCIE z wzajemnym zrozumieniem się w sytuacjach jakie ono(życie) nam "zgotuje". To wymaga znoszenia wielu trudów,ale INNEJ DROGI NIE MA. SZCZĘŚĆ BOŻE-Wanbono!
Anonymous - 2006-08-13, 13:04

Niestety, mój mąż właśnie tych trudów nie zdołał pokonać, dlatego odszedł tam, gdzie było łatwiej.
Anonymous - 2006-08-13, 18:35

Elżbieto!

Nie pisałam o odpowiedzialności za wychowanie małżonka i nie pisałam o odpowiedzialności wychowania rodzicielskiego. Być może nie wyraziłam się zrozumiale i jasno za co przepraszam.

Miałam na myśli unikalną jedność opisywaną w Piśmie św.
Bóg wkracza w małżeństwo i jednoczy dwojga ludzi w " jedno ciało". Bóg używa ludzkiego małżeństwa jako obrazu Chrystusa i Jego wyznawców.
To unikalna jedność.
Bóg w przepięknych słowach opisuje ludzkie małżeństwo jako symbol związku Chrystusa z człowiekiem wierzącym:
" Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje.Przecież nikt nigdy nie odnosił się z nienawiścią do swojego ciała, lecz (każdy) je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus Kościół, bo jesteśmy członkami Jego Ciała. Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem. Tajemnica to wielka, a ja mówię w odniesieniu do Chrystusa i do Koscioła. W końcu więc niechaj równiez kazdy z was tak miłuje swoją żonę jak siebie samego. A żona niechaj ze czcią odnosi się do swego męża."

Tak jak mąż i żona żyją ze sobą w pełnej intymności, tak Chrystus żyje w ścisłym związku z wierzącymi.Tak jak Bóg zjednoczył męża i żonę w jedno ciało, tak i zjednoczył Chrystusa i wierzącego do tego stopnia, że do określenia tego duchowego związku używa tego samego wyrażenia :"jedno ciało".

I dlatego twierdzę ,ze jestem odpowiedzialna za wzrastanie miłości mojego męża (bądź jej brak)do Boga, co nie oznacza,że go zbawię.Mogę jedynie "uświęcić" 1 Kor. 7:14

Pozdrawiam :)[/i]

Anonymous - 2006-08-13, 22:09

Mirela napisał/a:
Elżbieto!

Nie pisałam o odpowiedzialności za wychowanie małżonka i nie pisałam o odpowiedzialności wychowania rodzicielskiego. Być może nie wyraziłam się zrozumiale i jasno za co przepraszam.

Miałam na myśli unikalną jedność opisywaną w Piśmie św.
Bóg wkracza w małżeństwo i jednoczy dwojga ludzi w " jedno ciało". Bóg używa ludzkiego małżeństwa jako obrazu Chrystusa i Jego wyznawców.
To unikalna jedność.
Bóg w przepięknych słowach opisuje ludzkie małżeństwo jako symbol związku Chrystusa z człowiekiem wierzącym:
" Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje.Przecież nikt nigdy nie odnosił się z nienawiścią do swojego ciała, lecz (każdy) je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus Kościół, bo jesteśmy członkami Jego Ciała. Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem. Tajemnica to wielka, a ja mówię w odniesieniu do Chrystusa i do Koscioła. W końcu więc niechaj równiez kazdy z was tak miłuje swoją żonę jak siebie samego. A żona niechaj ze czcią odnosi się do swego męża."

Tak jak mąż i żona żyją ze sobą w pełnej intymności, tak Chrystus żyje w ścisłym związku z wierzącymi.Tak jak Bóg zjednoczył męża i żonę w jedno ciało, tak i zjednoczył Chrystusa i wierzącego do tego stopnia, że do określenia tego duchowego związku używa tego samego wyrażenia :"jedno ciało".

I dlatego twierdzę ,ze jestem odpowiedzialna za wzrastanie miłości mojego męża (bądź jej brak)do Boga, co nie oznacza,że go zbawię.Mogę jedynie "uświęcić" 1 Kor. 7:14

Pozdrawiam :)[/i]


Poruszyłaś Mirelo bardzo ważną rzecz. Kiedy mąż odchodzi do innej kobiety niesakramentalnej, nadal jest jednym ciałem tylko z "tą" sakramentalną.
Jest z nią jednym ciałem mimo swej niewierności. Jedno ciało, jeden duch czyli myślenie i czucie (tak powinno być), lecz zawsze to są dwie dusze. Zawsze mąż to jedna dusza przed Bogiem w niebie, a żona to druga dusza przed Bogiem w niebie. I ażeby "dana" dusza była w dobrej kondycji - w niebie - przed Bogiem musi zadbać o to, aby odpowiednio się przygotować na to spotkanie. Ożywiać w sobie wiarę, wzbudzać nadzieję na to spotkanie oraz uczyć się miłości (całe życie na ziemi (pielgrzymie życie).

Anonymous - 2006-08-13, 22:40

WITAM CIE ELżBIETO :)

Powiem Ci co napełnia mnie radością. Pewno też to odczuwasz. Im bliżej jesteśmy Boga tym bardziej Duch Sw. daje nam poznać prawdziwy obraz rzeczywitości i tej zew. i tej duchowej.
"Teraz poznajemy po części, wtedy zas będziemy poznawć , tak jak sami zostaliśmy poznani" 1Kor.13:12
Cieszy mnie to bardzo , bo dzięki temu uczę się stawiać stopę w odpowiednim miejscu i na odpowiedniej drodze. :) A najwazniejsze jest to ,że w końcu nie chodzimy po omacku, uf... A teraz poznajemy po części.
Pozdrawiam Cie serdecznie :)

Anonymous - 2006-11-09, 09:53

Temat jest "Przedstawmy się", to się przedstawiam, bo dopiero teraz ten temat znalazłam. Jestem dojrzałą kobietą, z dużym stażem małżeńskim i formalnie dorosłym dzieckiem. Mieszkam niedaleko Warszawy. Jestem w kryzysie małżeńskim, ale już nie w kryzysie osobistym. Kocham mojego męża i chcę z nim być. Wydaje mi się, że zrobiłam już po ludzku wszystko co mogłam, zeby nasze małżeństwo uratować. Zaczynam na powrót się modlić. Oddaję wszystko Bogu, bo z ludzkiego punktu widzenia jestem bezradna.
Anonymous - 2006-11-28, 01:29

Czas sie przedstawić:
jestem Marek, mieszkam jeszcze z żoną i córką razem na Górnym Śląsku, przeżywamy kryzys od 4 lat, ja od roku staram się odzyskać utracone zaufanie mojej żony. Ona, Barbara wcześniej przez 3 lata stała na na sraży naszego sakramentalnego małżeństwa trwała w modlitwie i nadzieji. Utracila ją po 3 latach bym ja mógł ją odnaleźć i trwać jak ona kiedyś.
Mam głęboką nadzieje, że wytrwam aż do końca w moin postanowieniu, modląc się i oddając wszystko Bogu, licząc na wsparcie tej wspolnoty-naszej wspólnoty trudnych małżeństw.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group